Najnowsza interwencja Uważam Rze

Tu i teraz

Inwigilacja przez gniazdko

Tomasz Teluk

Inteligentne liczniki prądu, które chce wprowadzić parlament, zagrażają prywatności

Na potrzeby inwigilowania populacji udoskonala się tzw. bioczip, mikrocząsteczkę, którą wszczepia się bezboleśnie pod skórę – kostkę pamięci, z której odczytuje się i na której zapisuje się informacje. Inżynierowie społeczni przekonują, że ów czip powinien zastąpić dokumenty, karty i kluczyki w nowoczesnym społeczeństwie informacyjnym – zdigitalizowanym i bezgotówkowym.

Na bioczipie można przecież zapisać wszystkie potrzebne informacje – nie tylko identyfikacyjne, ale także historię choroby, dane do kont bankowych, klucze prywatne i publiczne, a może także historię odczytów liczników prądu, gazu i wody. Pełniłyby one rolę elektronicznych portfeli, otwierałyby drzwi biurowców i urzędów czy pozwalałyby lekarzom na ratowanie życia i monitorowanie stanu zdrowia. Czy to nie genialny wynalazek?

Kampania mająca przygotować grunt do masowego użycia bioczipów trwa mniej więcej od kilkunastu lat. Jako pierwszy argument wysuwane są najczęściej kwestie bezpieczeństwa – począwszy od opieki geriatrycznej („żeby mama nie zapomniała wziąć lekarstw" albo „żeby tacie prawidłowo działał rozrusznik serca"). W Stanach Zjednoczonych i Japonii czipowanie jednostkami GPS zaleca się dzieciom z bogatych rodzin, aby w razie czego ułatwić lokalizację pociech w przypadku porwania. W Meksyku w ten sposób udało się podobno uwolnić kilkaset osób – przekonują firmy oferujące takie usługi. Bioczipy miałyby także chronić ofiary klęsk żywiołowych w przypadku zawalisk powstałych w wyniku trzęsień ziemi czy tornad. Istnieją też oczywiste argumenty prozdrowotne. Ratownik od razu miałby dostęp do historii choroby delikwenta, wiedziałby, na co choruje, jakie leki zażywa, na jakie jest uczulony i jak się nim zająć.

Bioczipy byłyby też na wskroś praktyczne. Proszę sobie wyobrazić, że chodzicie bez portfela, a wszystko wokół was odbywa się automatycznie: płatność za bilet w autobusie od razu jest potrącana z waszego konta, drzwi do firmy stają przed wami otworem, nie płacicie rachunków po staremu, bo wszystko za was robi czip, a wy sobie tylko sterujecie, powiedzmy, klimatyzacją, zapachami czy muzyką dolby surround. Prawda, że przyjemnie?

Kolejnym etapem tresowania przyszłych elektronicznych niewolników byłyby elementy prestiżu i hedonizmu. W kilku knajpach na całym świecie klienci wszczepiali sobie bioczipy, które pełniły funkcję kart klubowych i elektronicznych portfeli. W takim przypadku nie trzeba było za każdym razem kupować biletów wstępu, a rachunki za drinki były regulowane automatycznie. Rozwiązanie zyskało sobie pokaźne grono entuzjastów.

Jest jednak druga strona medalu. Czy gdyby w jednym miejscu zgromadzić wszystkie dane o nas, informacje, gdzie aktualnie się znajdujemy, co kupujemy, z kim rozmawiamy przez telefon, na co chorujemy, ile prądu zużywamy, i te wszystkie dane byłyby dostępne dla funkcjonariuszy publicznych, czy moglibyśmy jeszcze mówić o tym, że jesteśmy wolni? Bioczipy mogłyby przecież emitować zakłócenia, powodować ból, a w ostateczności – mogłyby zostać dezaktywowane i tym samym pozbawić nas wszelkich praw publicznych. Czy rzeczywiście o taki świat bili się nasi przodkowie?

Dlatego warto przyglądać się z wszystkich stron projektom wprowadzanym przez polityków. Dziś mogą to być inteligentne liczniki prądu, a jutro GPS-y wszczepiane nie naszym psom (one już je mają), lecz noworodkom.

1 2 3
Następna

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Intermedia

• MYŚLI I SŁOWA • BEATA SZYDŁO