Łupkowy poker
Państwowa spółka PGNiG może obniżyć cenę gazu, jeśli zwiększy wydobycie w kraju, ale tego nie robi. I państwo przymyka na to oko
PGNiG ma 15 łupkowych obszarów koncesyjnych (obejmujących ponad 3 proc. powierzchni Polski), a eksperci mówią, że do przebadania jednego trzeba wykonać co najmniej 10 odwiertów. W tym roku koncern zapowiedział, że zwiększy nakłady na wydobycie i poszukiwania gazu oraz ropy, a jednocześnie przyspieszy poszukiwania gazu łupkowego. Ale nie będzie to duże przyspieszenie, bo z tegorocznej puli 2,4 mld zł na takie inwestycje tylko 860 mln zł ma przeznaczyć na odwierty poszukiwawcze w Polsce. A z tego 500 mln zł na wiercenia w skałach łupkowych. To pół miliarda starczy zaledwie na 13 odwiertów. Dlaczego PGNiG przeznaczyło na ten cel tak mało? Między innymi dlatego, że chce w tym roku rozpocząć wiercenia w Libii i Egipcie oraz uruchomić wydobycie ze złóż w Pakistanie. W 2013 r. wydobycie gazu z polskich złóż ma się zwiększyć z 4,3 do 4,4 mld m sześc. Niemal symbolicznie. A gaz wydobywany przez naszą największą firmę gazową w innych krajach tam też będzie sprzedawany. Nie trafi do Polski, by zmniejszyć naszą zależność od Gazpromu.
Grażyna Piotrowska-Oliwa, była już prezes PGNiG (odwołano ją w ubiegłym tygodniu), zapowiadała, że wydobycie gazu zwiększy się do 2015 r. o 50 proc., a w kolejnych latach nawet się podwoi. Pytanie tylko, czy to realne i jaka część tego surowca będzie pochodzić z Polski.
Dlaczego PGNiG tak chętnie inwestuje w produkcję prądu czy w poszukiwania oraz wydobycie gazu za granicą, a jednocześnie zaniedbuje krajowe złoża? Odpowiedź jest prosta: bo to mu się bardziej opłaca. Prąd ze swoich elektrociepłowni sprzedaje hurtem, po cenach rynkowych. Tak samo gaz wydobywany w innych krajach. W Polsce sprzedaje zaś ten surowiec w zdecydowanej większości odbiorcom detalicznym po cenie, jaką ustali z państwowym regulatorem, czyli Urzędem Regulacji Energetyki (URE). Regulator ma jeden cel: żeby odbiorcy płacili za gaz jak najmniej. PGNiG przedstawione URE taryfy musi uzasadnić swoimi kosztami. Koszt gazu wydobywanego w kraju jest wielokrotnie niższy niż surowca importowanego z Rosji. Im więcej gazu pochodzi z krajowych złóż, tym niższa powinna być jego cena. A to niespecjalnie się spółce kalkuluje. Właściciel, czyli państwo, mógłby ją zmusić do szybkiego zwiększania wydobycia w kraju, ale od lat nie potrafi tego zrobić. A może nie chce, bo przy większym krajowym wydobyciu dostałby od PGNiG mniejszą dywidendę?
Dopóki nie zmieni się tego stanu rzeczy, nie ma co liczyć, że nasz gazowy koncern zdecydowanie przyspieszy poszukiwania gazu łupkowego. Tym bardziej że przy zagranicznych koncesjach podpisał gwarancje, że będzie w nie inwestował, że się z nich nie wycofa. Gdyby to zrobił, musiałby płacić idące w miliony dolarów odszkodowania. – Ewentualne wyjście z zagranicznych koncesji w Egipcie, Pakistanie i Libii będzie uzależnione od poszukiwań gazu łupkowego w kraju – powiedział niedawno mediom Mirosław Szkałuba, wiceprezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. – Jeśli okaże się, że lepsze biznesowo jest inwestowanie w złoża w kraju, będziemy się koncentrować na kraju.
Sęk w tym, że jest bardzo prawdopodobne, iż „lepsze biznesowo" będą złoża zagraniczne. Po pierwsze dlatego, że PGNiG ma tam dostęp do złóż gazu konwencjonalnego, który jest dużo tańszy w eksploatacji od łupkowego. Po drugie, eksperci przypuszczają, że gaz łupkowy występuje w dużych ilościach w wielu krajach, także tam, gdzie z różnych względów wydobycie będzie tańsze niż w Polsce. Z tego samego powodu zagraniczne koncerny paliwowe, które dziś szukają tego surowca u nas, będą porzucać nasze złoża i szukać gdzie indziej. Zwłaszcza gdy Gazprom będzie nam dalej obniżał cenę gazu – dziś wciąż tak wyśrubowaną, że może ją jeszcze obniżać bez ponoszenia strat.
Wespół w zespół?
Przy takim scenariuszu wydobycie gazu łupkowego w Polsce mogłyby uratować jedynie nasze państwowe spółki energetyczno-paliwowe i surowcowe. Nie tylko PGNiG, ale także Orlen, Lotos, PGE, Tauron, Enea czy KGHM. Ich zaangażowania w poszukiwanie i wydobycie gazu z łupków oczekiwał były minister skarbu Mikołaj Budzanowski. To dlatego część tych firm (PGE, Tauron, Enea i KGHM) podpisała w zeszłym roku porozumienie z PGNiG, na mocy którego mają wspólnie zagospodarować jedno ze złóż (koło Wejherowa) i wybudować tam pierwszą w Polsce kopalnię gazu łupkowego już w 2015 r. Jednym z głównych graczy na łupkowym rynku chce zostać Orlen, który zapowiada miliardowe inwestycje na tym poletku.