Berlusconi skazany
Były premier Włoch Silvio Berlusconi usłyszał wyrok za oszustwa podatkowe, których dopuścił się jeszcze w latach 90. To już drugie orzeczenie w tej sprawie. Sąd pierwszej instancji skazał go jesienią ubiegłego roku.
Teraz to samo stwierdził sąd apelacyjny. Być może jednak niedawny szef włoskiego rządu nigdy nie znajdzie się za kratkami. Będzie się odwoływał do sądu kasacyjnego, a jego przestępstwa przedawniają się na przełomie 2013 i 2014 r. Jego prawnicy są przekonani, że uda im się skutecznie przeciągnąć sprawę. Decyzja sądu apelacyjnego w Mediolanie jest ogromnym zaskoczeniem dla włoskiej opinii publicznej. Dotychczas panowało przekonanie, że były szef rządu, senator i miliarder, o którym mówiło się, że jest właścicielem połowy włoskiej gospodarki, jest w zasadzie nietykalny.
Berlusconi usłyszał dodatkowo zarzut w trzech innych sprawach karnych, z których najciekawsza dla Włochów rozpoczęła się 6 kwietnia 2012 r. Musiał się wówczas tłumaczyć na oczach całej Italii z zarzutów o nadużycie władzy i korzystanie z prostytucji nieletnich. Dla 75-letniego szefa prawicowo-konserwatywnej partii Forza Italia i jednego z trzech najzamożniejszych obywateli włoskich proces był wyjątkowo upokarzający.
Na działalności Berlusconiego kładą się też cieniem podejrzenia o kontakty z mafią. W listopadzie 2009 roku „skruszony" gangster Gaspare Spatuzza zeznał na ławie oskarżonych, że Silvio Berlusconi oraz jego wieloletni współpracownik Marcello Dell'Utri stworzyli na początku lat 90. sieć „politycznych punktów odniesienia" we włoskiej administracji rządowej i lokalnej, które miały ułatwić działalność sycylijskiej cosa nostry i neapolitańskiej kamorry.
Rezygnacja Silvio Berlusconiego z urzędu premiera Włoch nie przypominała zwykłej dymisji. To była abdykacja w pełnym tego słowa znaczeniu, granicząca z politycznym trzęsieniem ziemi. Po raz pierwszy od śmierci Benito Mussoliniego i upadku monarchii Włosi byli tak skrajnie podzieleni.
Polityka Berlusconiego była doceniana głównie wśród mieszkańców zurbanizowanej północy kraju. Zupełnie odmienny stosunek do byłego szefa rządu mają jednak mieszkańcy Rzymu i południowych prowincji. Jednak nawet sympatycy Forza Italia, której był założycielem i szefem, zdają sobie sprawę, że bilans jego rządów kończy się gigantycznym zadłużeniem państwa na kwotę 1,9 biliona euro. Zostawił też po sobie niski wzrost gospodarczy w wysokości zaledwie 0,75 pkt proc.
Nie można jednak ocenić trzech kadencji Berlusconiego jedynie pod kątem zadłużenia państwa. Stworzył armię zawodową, zmniejszył bezrobocie, naprawił system ubezpieczeń społecznych, zbudował superszybkie pociągi oraz przeforsował program MOSE – ratujący zabytki Wenecji.
Być może jeszcze przez kilka lat duża część Włochów będzie kojarzyła „wesołego Silvia" jedynie z imprezami bunga-bunga, błazeństwem w czasie spotkań międzynarodowych czy z ogromnym imperium medialnym zbudowanym na bazie gigantycznej korupcji. A szkoda, bo w powojennej historii Italii był to jedyny przywódca z prawdziwą wizją rozwoju tego państwa.
Swoim następcom w rzymskim Palazzo Chigi podbił niesamowicie poprzeczkę. Po Berlusconim nie wystarczy być tylko dobrym politykiem i administratorem, trzeba być także medialnym showmanem.