Polska bez PIT
Co roku 25 mln Polaków wypełnia deklaracje podatkowe. Taką samą pracę wykonują też pracodawcy. Skończmy z tym szaleństwem biurokratów: zlikwidujmy PIT
PIT na biednych
Najciekawsze jest to, że polski PIT jest skrajnie niesprawiedliwy i obciąża w największej mierze najmniej zarabiających, m.in. ze względu na niską kwotę wolną. Potwierdza to analiza stawek podatkowych dla najuboższych w krajach europejskich. Pracownicy tylko trzech krajów (Łotwa, Rumunia i Węgry), zarabiający na poziomie płacy minimalnej w Polsce (1600 zł miesięcznie w 2013 r., czyli w przeliczeniu 4625 euro rocznie), płacą wyższe podatki niż Polacy, którzy muszą oddać fiskusowi prawie 700 euro. Mieszkańcy aż 18 badanych krajów Europy w ogóle nie zapłaciliby podatku od takiego dochodu!
Nie licząc państw, w których kwota wolna od podatku nie istnieje, gdyż wprowadzono podatek liniowy (Bułgaria – 10 proc., Rosja – 13 proc., oraz Węgry i Rumunia – po 16 proc.), a także Portugalii, we wszystkich badanych krajach kwota wolna jest znacznie wyższa niż w Polsce (3091 zł rocznie, czyli 744 euro). Aż w siedmiu krajach przekracza 11 tys. euro. Podobna sytuacja występuje też w Irlandii i na Islandii, gdzie zamiast kwoty wolnej (zmniejszenie bazy podatkowej) zastosowano kwotę zmniejszającą sam podatek, co jest jeszcze korzystniejsze z punktu widzenia podatnika.
Rekordowymi kwotami wolnymi od podatku mogą się cieszyć pracownicy na Cyprze (19 500 euro), w Finlandii (16 100 euro) oraz w Izraelu (13 249 euro). Bardzo wysokie kwoty wolne oferują swoim pracującym mieszkańcom Grecja (12 tys. euro), Luksemburg (11 264 euro), Wielka Brytania (od 1 kwietnia 2013 r. 11 134 euro) czy Austria (11 tys. euro).
Na dodatek tak niska w Polsce kwota wolna od opodatkowania nie była waloryzowana od 2008 r., mimo że Ministerstwo Finansów dokonuje takich ruchów choćby w odniesieniu do podatków i opłat lokalnych, podnosząc co roku maksymalne dopuszczalne stawki, co potem władze samorządowe skrzętnie wykorzystują, coraz bardziej dobierając się do naszych kieszeni, np. przy podatku od nieruchomości czy od środków transportu. W tym czasie sama inflacja wyniosła – jak wyliczył kalkulator na stronie internetowej Ministerstwa Finansów – 19 proc. Oznacza to, że realnie co roku kwota wolna od podatku jest coraz niższa i w rezultacie płacimy coraz wyższy podatek.
Wysoka kwota wolna od podatku jest szczególnie korzystna dla ludzi biedniejszych, mniej zarabiających, więc gdyby rządzącym naprawdę zależało na ich losie, już dawno by ją podnieśli. Tak nie jest, o czym świadczy choćby niedawny komunikat resoru finansów, w którym poinformowano, że do 2016 r. nie przewiduje się waloryzacji progów podatkowych i kwoty wolnej od podatku. Ministerstwo ciągle działa wbrew interesowi Polaków, coraz bardziej zwiększając obciążenia fiskalne, choćby przez likwidację lub ograniczenia kolejnych ulg podatkowych, np. ulgi internetowej od tego roku.
Najlepszym komentarzem do tych danych jest historia sprzed kilku miesięcy, gdy przedstawiciele partyjnych młodzieżówek zmierzyli się w grze komputerowej SimCity, polegającej na tym, aby zbudować jak najlepiej prosperujące miasto. Młoda działaczka Solidarnej Polski bez zmrużenia oka wyznała, że podwyższyła w grze podatki najbiedniejszym, „bo jest ich najwięcej". Z podobnego założenia wychodzi obecny minister finansów Jacek Rostowski.
Rzecz o grabieży
Osobną kwestią jest sama konieczność (i moralne usprawiedliwienie) istnienia podatku od dochodów. W USA wprowadzono go po raz pierwszy 100 lat temu – 5 listopada 1913 r. (w Wielkiej Brytanii już pod koniec XVIII w., choć nie na stałe i tylko od bardzo wysokich dochodów). Zdaniem konserwatystów z Fundacji Heritage ów podatek powiększył amerykańską administrację do szkodliwych rozmiarów i powinien zostać zlikwidowany. Jest jeszcze jeden negatywny skutek podatku dochodowego. Skoro akcyzę na papierosy i alkohol nakłada się po to, by ludzie mniej palili i pili, to tak samo celem PIT jest to, aby ludzie mniej pracowali.
Jakie są korzyści płynące z likwidacji podatków dochodowych?