Książka jest towarem
W dniach 16–19 maja w Warszawie odbędą się Targi Książki. Czy w 38-milionowym kraju, w którym ponad połowa społeczeństwa nie czyta, opłaca się być wydawcą?
Aby odpowiedzieć na zadane pytanie, trzeba sięgnąć po liczby, choć książki kojarzą się raczej ze słowem pisanym, literaturą, humanistyką. Ale liczby nie kłamią i wyraźnie wskazują na tendencję spadkową na rynku wydawniczym w Polsce (można też ubolewać nad tym, jakie tytuły osiągają najwyższe nakłady – o tym jednak za chwilę). Dopadają nas: kryzys – oszczędzamy i nie kupujemy książek, bo są drogie, niż demograficzny i zmiany w przyzwyczajeniach czytelniczych.
Równia pochyła?
W 2012 r. w kraju zarejestrowanych było 31 tys. wydawnictw, aczkolwiek faktycznie działających jest ok. 2,5 tys. – wśród nich zaś najsilniejszą pozycję ma niespełna 300, to one wypełniają swoimi tytułami aż 98 proc. całego rynku wydawniczego. Pozostałe przygotowują kilka pozycji rocznie lub wręcz są nieaktywne, wydają książki okazjonalnie. W 2012 r. ukazało się 20 tys. nowych tytułów (co w przeliczeniu na milion mieszkańców daje 571 nowości). Dla porównania – w tym samym czasie w Niemczech wydano 93 tys. nowych tytułów (1138 n.t. na 1 mln mieszkańców), we Francji – 79 tys. (616), w Rosji – 123 tys. (735), a w Wielkiej Brytanii – 152 tys. (2459). Średni nakład wynosi ok. 5 tys. (pierwsze wydania to ok. 12 tys.). Łącznie w 2011 r. wydrukowano 122,4 mln egzemplarzy książek i było to o 12 proc. mniej niż rok wcześniej.
W 2011 r. wartość rynku wydawniczego w Polsce oszacowano na niespełna 3 mld zł (co daje wynik gorszy o blisko 8 proc. niż w roku 2010). Głównym powodem takiego tąpnięcia okazało się wprowadzenie 5-proc. podatku VAT od 1 stycznia 2011 r. (wcześniej książki nie były obłożone tym podatkiem) – w efekcie ceny detaliczne skoczyły w górę nawet o 10 proc. Sprzedaż spada również z powodu powszechnego dostępu do internetu – za pomocą tego medium odbywa się piractwo na masową skalę. W sieci krążą setki tysięcy tytułów. Szacuje się, że na 100 książek ściągniętych z internetu tylko jedna jest oryginalnym e-bookiem udostępnionym przez wydawcę.
Inna sprawa, że rynek e-booków w Polsce dopiero się rozwija (w 2011 r. było to zaledwie 5 tys. tytułów – w Stanach i Wielkiej Brytanii mówimy o milionie pozycji, nawet w Rosji jest to już ponad 60 tys.). Wydawcy pracują nad pomysłem comiesięcznego abonamentu umożliwiającego dostęp do wielu tytułów. Impulsem do podjęcia takich działań było powstanie firmy Legimi, która próbowała zawojować tę część rynku w Polsce. Zaproponowała czytelnikom miesięczny abonament w wysokości zaledwie 19 zł i zaoferowała w zamian dostęp do 5 tys. tytułów! Jednak z powodu protestów wydawców już po dwóch dniach zmuszona była zawiesić usługę „czytaj bez limitu". Co prawda po kilku tygodniach wznowiła działalność, ale z ofertą uboższą o ponad połowę.
Wcześniej książki w sieci były dostępne niemal wyłącznie w formie zeskanowanych PDF-ów. Obecnie podstawowym formatem jest MOBI przygotowany dla e-booków i czytników Kindle. Najwięcej e-booków MOBI mają w swojej ofercie m.in. Wydawnictwo Literackie, W.A.B., Drzewo Babel, Albatros, Czarna Owca, Czarne, Insignis, Fabryka Słów, G+J Książki, Nasza Księgarnia, Noir sur Blanc, Świat Książki i Zysk i S-ka. Rynek e-czytników w Polsce szacuje się już na 100 tys. sztuk (to oczywiście kropla w morzu potrzeb), przy czym najpopularniejsze, z ok. 50-proc. udziałem w rynku, są czytniki Kindle. Kolejne miejsca zajmują urządzenia firm Onyx, Pocketbook i Iriver. Polacy sprowadzają też prywatnie czytniki niedostępne w kraju (np. Kobo i Nook). Pocieszeniem dla wydawców może być wzrost liczby sprzedawanych tabletów, natomiast mniej popularne jest czytelnictwo za pomocą telefonów komórkowych, chociaż już co piąty polski internauta dysponuje smartfonem.
Rynek e-booków w Polsce dopiero się rozwija. W 2011 r. dostępnych było zaledwie 5 tys. tytułów
To oczywiście nie rozwiewa podstawowej obawy: czy aby wydawcy nie narażają się na jeszcze większe straty w sferze książek drukowanych? Zmiany są jednak nieuchronne. Polskie wydawnictwa różnie sobie z tym radzą – jedne są na skraju bankructwa (PIW, Ossolineum, słowo/obraz terytoria), inne się łączą (W.A.B., Wilga i Buchmann stworzyły Grupę Wydawniczą Foksal), jeszcze inne szukają dla siebie niszy lub starają się przyciągnąć znane nazwiska. Wszyscy zaś oszczędzają, tną koszty, ograniczają zatrudnienie, co oczywiście negatywnie odbija się na jakości wydawanych książek: w efekcie czytelnik dostaje do ręki kiepskie tłumaczenia z błędami redakcyjno-korektorskimi. To zresztą efekt nie tylko oszczędności, lecz także pośpiechu – byle szybciej wypuścić na rynek bestseller, oczywiście wcześniej zrobiwszy wielki szum wokół autora i samego tytułu. Ale dziś trudno o powtórzenie sukcesu potteromanii.