Na tropie katów
Byli strażnicy z niemieckich obozów koncentracyjnych nie mogą spać spokojnie. Możliwe, że wkrótce po raz pierwszy od 40 lat staną przed sądem esesmani z Auschwitz
Niemcy śledzą hitlerowskich zbrodniarzy. Prokuratura w Stuttgarcie zdecydowała kilka dni temu o aresztowaniu 93-letniego Hansa Lipschisa, byłego strażnika w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Lipschis był numerem cztery na liście najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy Centrum Szymona Wiesenthala.
W lipcu ubiegłego roku na Węgrzech zatrzymano numer jeden z tej listy. Laszlo Csatary podczas wojny był dowódcą oddziału policji na okupowanych przez Węgry terenach Słowacji. Brał udział w deportacjach ponad 15 tys. Żydów, których wysłano do Auschwitz w 1944 r. To nie koniec poszukiwań nazistowskich zbrodniarzy. Niemiecki Centralny Urząd Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu we współpracy z prokuraturą Badenii-Wirtembergii szykuje się do zatrzymania aż 50 byłych strażników z obozów zagłady. – Zbrodnie dokonane w Auschwitz powinny być ścigane tak długo, jak możliwe jest ukaranie winnych – mówi Bartosz Bartyzel, rzecznik Muzeum Auschwitz-Birkenau. – To zbrodnie przeciw ludzkości, a one przedawnieniu nie ulegają. Jesteśmy to winni ofiarom. To także kwestia pamięci przyszłych pokoleń.
Byłem tylko kucharzem
Hans Lipschis po wojnie mieszkał w Niemczech Zachodnich. Dopiero w latach 50. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkał w Chicago. W 1983 r. ktoś poinformował amerykańskie władze o jego przeszłości i deportowano go do Niemiec. „Jego losy są dobrym przykładem na to, jak sprawcy zbrodni wprowadzali w błąd wymiar sprawiedliwości i unikali kary" – komentuje gazeta „Welt am Sonntag", której dziennikarzom udało się porozmawiać z Lipschisem jeszcze przed jego aresztowaniem. Przyznał wówczas, że w czasie wojny pracował w Auschwitz, ale był tam jedynie kucharzem. Zapewniał też, że nic nie wiedział o masowych zbrodniach, których dokonywano
w tym obozie. Dziennikarzom udało się jednak dotrzeć do dokumentów z Archiwum Federalnego w Koblencji oraz Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Okazuje się, że Lipschis był volksdeutschem (pochodził z Litwy). Od 1941 r. służył jako szeregowy esesman w oddziałach wartowniczych w Birkenau i Auschwitz. Potem awansował na dowódcę sekcji SS. – Istnieje niepodważalny dowód, że brał udział w zbrodniach w Auschwitz w latach 1941–1945 – mówi prokurator Claudia Krauth. – Postawienie formalnych zarzutów może zająć dwa miesiące. Lekarze orzekli, że stan zdrowia Lipschisa jest na tyle dobry, aby mógł on pozostać w areszcie – dodaje Krauth.
– To bardzo pozytywny krok, mam nadzieję, że będzie to pierwsze z wielu aresztowań, procesów i wyroków skazujących strażników obozów zagłady – komentuje Efraim Zuroff, dyrektor biura Centrum Wiesenthala, które zajmuje się ściganiem zbrodniarzy wojennych.
Za starzy na więzienie
Centralny Urząd Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu od 1958 r. przeprowadził ponad 7 tys. śledztw. Ze statystyk wynika, że do 2010 r. w Niemczech skazano 6500 nazistowskich przestępców, w tym 169 na kary dożywotniego więzienia. Kilka tygodni temu poinformowano, że prokuratura przygotowuje się do zatrzymania co najmniej 50 zbrodniarzy wojennych. Kurt Schrimm, szef urzędu w Ludwigsburgu, twierdzi, że jego placówka dysponuje nazwiskami i informacjami o miejscu zamieszkania osób podejrzanych o popełnienie przestępstw w czasie wojny. – To bardzo ważny sygnał i satysfakcja dla wszystkich, którzy nie rezygnują z wykrycia sprawców zbrodni – mówi Christoph Heubner, wiceprezes Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego/Auschwitz.
Ostatnio namierzono 87-letniego Johanna Breyera mieszkającego w USA. Breyer jest z pochodzenia Słowakiem, w 1942 r. dobrowolnie wstąpił do Waffen-SS i został wyszkolony na strażnika. Następnie w kwietniu 1944 r. został przeniesiony do Auschwitz, a w okresie od maja do lipca 1944 r. uczestniczył w wymordowaniu 344 tys. Żydów w Auschwitz-Birkenau. Esesman ma amerykańskie obywatelstwo i mieszka w Filadelfii. Twierdzi, że nie ukrywał przed władzami tego, że służył w Buchenwaldzie i Auschwitz-Birkenau. Jego adwokat podkreślał w wywiadzie dla magazynu „The Inquirer", że jego klient został przymusowo wcielony do sił zbrojnych w wieku 17 lat. Na razie w jego sprawie toczy się śledztwo i Niemcy nie wystąpili jeszcze o ekstradycję.