Najnowsza interwencja Uważam Rze

Historia

Lasy byly naturalnym schronieniem dla partyzantow zarowno podczas okupacji niemieckiej, jak i w latach pozniejszych. Na zdjeciu oddzial AK ?Jedrusie? podczas akcji ?Burza?

Największa bitwa żołnierzy wyklętych

Leszek Pietrzak

24 maja 1945 roku w Lesie Stockim niedaleko Puław oddział „Orlika” stoczył zwycięski bój z przeważającymi siłami komunistycznej bezpieki i wojska

O zmierzchu 22 maja 1945 r. liczący prawie 150 ludzi oddział partyzancki Armii Krajowej – Delegatury Sił Zbrojnych mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika" postanowił opuścić swoje kwatery w rejonie Bobrownik nad Wieprzem, niedaleko Dęblina. Decyzja o wymarszu zapadła nagle, zaraz po tym, jak do dowódcy dotarła wiadomość o działającej niedaleko grupie operacyjnej resortu bezpieczeństwa, poszukującej partyzantów. Oddział „Orlika" ruszył na południe, licząc, że tam właśnie uda mu się znaleźć w miarę bezpieczne miejsce, aby nieco odpocząć i nabrać sił do nowej walki. Ostatnie tygodnie były dla oddziału trudne, okolice Puław były systematycznie przeczesywane przez duże grupy operacyjne UB i MO oraz jednostki 4. Dywizji Piechoty, wspierane przez brygadę zaporową NKWD. Siły te dysponowały nawet artylerią i bronią pancerną. Kolumny oddziału „Orlika" maszerowały całą noc. W gęstym deszczu, po wertepach i bezdrożach, zdołały w nocy pokonać prawie 30 kilometrów. Rankiem 23 maja dotarły w okolice wsi Las Stocki – leżącej w pobliżu Kazimierza Dolnego i szosy prowadzącej z Bochotnicy do Nałęczowa i Lublina. Partyzantom przybyłym do Lasu Stockiego towarzyszyły wozy taborowe z amunicją i uzbrojeniem. Mieli kilka granatników, tzw. piatów, dwa ciężkie karabiny maszynowe zdemontowane z niemieckich samolotów, różnego rodzaju pistolety maszynowe oraz dużą ilość tzw. gammonów – angielskich granatów do zwalczania czołgów i wozów pancernych. Wymęczonych forsownym marszem ludzi „Orlik" ulokował w Okręglicy – zachodniej części wsi Las Stocki, w domach wzdłuż wąwozu nazywanego Zadolem. Właśnie tutaj zamierzali nocować, trochę wbrew partyzanckiej zasadzie, mówiącej, że nie należy zatrzymywać się na dłużej w miejscu, do którego oddział przybył rankiem.

Dzień później, 24 maja, z rejonu Baranowa i Kośmina do Okręglicy przybyła inna grupa partyzantów „Orlika", dowodzona przez ppor. Czesława Szlendaka „Maksa". Było ich prawie 70. Również i oni byli przemoknięci i krańcowo wyczerpani długim i forsownym marszem. Miejsce postoju partyzantów „Orlika" wydawało się być dobre. Położona tuż nad wąwozem wieś, od którego odchodziły głębokie jary, dawała spore szanse w sytuacji ewentualnego zagrożenia starciem z wrogiem. Poza tym już raz tutaj nocowali i zostali dobrze przyjęci przez mieszkańców. Zakładali, że i tym razem będzie bezpiecznie. Stało się jednak inaczej.

Na celowniku UB

23 maja zaledwie kilka godzin po tym, jak do Lasu Stockiego przybył oddział „Orlika", do puławskiego UB dotarła informacja, że we wsi Cholewianka koło Kazimierza Dolnego kwateruje nieznany oddział partyzancki. Do jego likwidacji postanowiono natychmiast skierować jedną z działąjących w tym rejonie grup operacyjnych pod dowództwem kpt. Henryka Deresiewicza – naczelnika Wydziału do Walki z Bandytyzmem WUBP w Lublinie. Do sztabu tej grupy oddelegowano zastępcę szefa puławskiego UB por. Aleksandra Ligęzę oraz oficera NKWD z wydzielonym oddziałem. Po przybyciu do Cholewianki, w której miał rzekomo stacjonować nieznany oddział partyzancki, grupa kpt. Deresiewicza nie zauważyła jednak nic, co mogłoby ją zaniepokoić. W tej sytuacji dowódca podjął decyzję o powrocie do Puław. Jednak po drodze, w okolicach Bochotnicy, dotarł do niego komendant MO z Puław Józef Morgut z ważną wiadomością. Donosił, że w Lesie Stockim kwateruje duża „banda". Informacja przekazana przez Morguta tym razem była precyzyjna. Pochodziła bowiem z samego źródła. Otóż Morgut miał teściową w Lesie Stockim i to właśnie ona miała poinformować go, że we wsi już drugi dzień stacjonuje duży oddział partyzancki. Po drodze grupa Deresiewicza zatrzymała się w oddalonym o kilkanaście kilometrów od Lasu Stockiego Wierzchoniowie, aby tam naprędce omówić plan natychmiastowego ataku. Jednocześnie wysłano do Puław gońca z prośbą o skierowanie w rejon Lasu Stockiego dodatkowych posiłków. Około godziny 14 grupa kpt. Deresiewicza  ruszyła w kierunku Lasu Stockiego. Dysponowała trzema samochodami pancernymi, dwoma transporterami oraz tankietką. Miała też przewodnika dobrze znającego teren. Kpt. Deresiewiecz zamierzał zaatakować wieś od południa i zachodu. Liczył na całkowite zaskoczenie przeciwnika. Plan ataku miał duże szanse na powodzenie.

Poprzednia
1 2 3 4

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Edyta Żyła

Doradzą i przeszkolą

Znaczna część unijnych pieniędzy trafia do doradców, którzy pomagają zakładać firmy lub je rozwijać. Przedsiębiorcy mogą więc liczyć na bezpłatne szkolenia, wsparcie doświadczonych mentorów albo pomoc w przygotowaniu strategii marketingowej