Najnowsza interwencja Uważam Rze

Biznes

Jedna prawica to Sejm bez Grodzkiej

Marcin Palade

Wyjście Prawa i Sprawiedliwości na pierwsze miejsce w rankingach preferencji wyborczych Polaków spowodowało wybuch optymizmu wśród członków i sympatyków tej formacji oraz zaniepokojenie w Platformie, która „ma w końcu z kim przegrać". Rzecz jednak nie w wysokości słupków, tylko w liczbie szabel na Wiejskiej.

Sondażowa przewaga PiS nad PO, wynosząca od 2 do 5 pkt proc., nie przełożyłaby się w najmniejszym stopniu na możliwość uformowania przez partię Jarosława Kaczyńskiego większości parlamentarno-rządowej. Zapytaliśmy więc Polaków, jak zagłosowaliby, gdyby do wyborów sejmowych PiS poszedł w szerokiej koalicji grupującej środowiska, które wyszły z tej partii (Solidarna Polska, Polska Jest Najważniejsza) bądź sytuują się na umiarkowanej prawicy (konserwatyści Gowina). Na dziś taki wariant wydaje się mało prawdopodobny. Jednak, jak wynika z naszego badania, wspólny start właśnie w takim kształcie zwiększałby szanse na samodzielne rządy prawicy w następnej kadencji.

Z sondażu przeprowadzonego przez Instytut Homo Homini dla „Uważam Rze" wynika, że duża koalicja prawicowa otrzymałaby poparcie na poziomie 37 proc. Na drugim miejscu znalazła się Platforma Obywatelska z 26 proc. wskazań. Trzecia pozycja przypadła Sojuszowi Lewicy Demokratycznej (15 proc.). W Sejmie znalazłyby się jeszcze PSL i Ruch Palikota (oba po 6 proc.). W przeliczeniu na mandaty „duży PiS" dysponowałby 215 miejscami w Sejmie, PO miałaby ich 144, SLD 68, PSL 19, Ruch Palikota 13, a Mniejszość Niemiecka 1. Oznacza to, że przy różnicy między „dużym PiS" a Platformą, wynoszącej 11 pkt proc., do prawicowej większości brakowałoby wciąż prawie 20 mandatów. Teoretycznie możliwa byłaby koalicja PiS-owskiej prawicy z PSL (w sumie 234 mandaty). Alternatywą byłby dla niej wariant „anty-PiS" z 245 mandatami sejmowymi, choć „zablokowany" konstytucyjnie.

Sam wynik bloku prawicowego jest raczej sumą obecnego poparcia dla poszczególnych jego członów, bez efektu skali. Ale w tym, co najważniejsze, czyli podziale mandatów w poszczególnych okręgach, dawałby spore korzyści rozczłonkowanym obecnie ugrupowaniom na prawo od Platformy. Na południowym wschodzie, tradycyjnie mocniej skłaniającym się ku ofertom konserwatywno-chadeckim, dominacja posłów „dużego PiS" byłaby przytłaczająca. W Lubelskiem byłoby to 15 z 27, w Małopolsce 27 z 41, a na Podkarpaciu aż 17 z 26 mandatów. W Warszawie i „wianuszku" blok prawicy mógłby liczyć na 15 przy raptem 12 mandatach Platformy. Ta ostatnia w okręgu Chełm musiałaby zadowolić się tylko jednym mandatem.

W Sejmie zabrakłoby między innymi obecnego lidera PSL i wicepremiera Janusza Piechocińskiego, byłego Marszałka Sejmu Józefa Zycha czy transseksualnej gwiazdy Ruchu Palikota – Anny Grodzkiej.

Żeby taki scenariusz mógł się stać realny, Jarosław Kaczyński musiałby otworzyć się na tych samych polityków, z którymi niedawno się żegnał, i to w dosyć nieprzyjemnej atmosferze. To samo musiałoby dotyczyć liderów mniejszych członów ewentualnego prawicowego porozumienia. Zwłaszcza że Solidarna Polska okazała się nieatrakcyjną kopią PiS-owskiego oryginału, z mariażu PJN z PSL nic nie wyszło, a Jarosław Gowin jest na wylocie z PO.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy