Chcą was oskubać!
Oszuści podszywają się pod policję, Państową Inspekcję Pracy, sanepid, a nawet rejestr przedsiębiorców. W ten sposób wyłudzają pieniądze
Przestępcy próbują być „przedsiębiorczy" w inny sposób. Żerują na tych, którzy uczciwie prowadzą działalność gospodarczą. Coraz częściej policja i prokuratura dostają sygnały o osobach, które podszywają się pod instytucje publiczne i wyłudzają pieniądze. Wysyłają specjalnie przygotowane pisma i formularze, na podstawie których nakazują dokonanie przelewu. W przeciwnym wypadku grożą nawet sądem.
Płać, bo jesteś pedofilem
Najczęściej przestępcy wyłudzają pieniądze za pośrednictwem internetu. Od kilku miesięcy komputery atakuje wirus Weelsof, którego twórcy podszywają się pod policję. – Skala zjawiska może być olbrzymia – przyznają mundurowi.
Gdy internauci wchodzą na strony erotyczne, pobierają gry lub filmy, wyświetla się komunikat z logo policji o zablokowaniu komputera. Można wtedy przeczytać: „Ten komputer był używany w celu odbierania stron internetowych zawierających elementy pornografii dziecięcej". Pojawia się też instrukcja, jak rozwiązać problem: trzeba zapłacić 100 euro.
Karol Wielgus wszedł na stronę internetową chomikuj. pl. – Chwilę później już niczego nie mogłem zrobić z komputerem. Byłem zaskoczony, że pojawiło się logo policji – wspomina.
– Byłem w szoku, na komputerze pojawił się komunikat z odznaką policyjną, do tego zdjęcie mojego dziecka. Bo hakerzy wykorzystali do ataku na mój komputer także kamerkę internetową – wspomina z kolei pan Mariusz, właściciel firmy reklamowej. Jego dziecko weszło na stronę z grami komputerowymi. Przedsiębiorca skontaktował się z policją. Tam dowiedział się, że żadne postępowanie przeciw niemu nie jest prowadzone, a cała ta sprawa to oszustwo. – Ktoś się pod nas podszywa. Może pan złożyć zawiadomienie w tej sprawie – tłumaczył oficer panu Mariuszowi. Przedsiębiorca skontaktował się z informatykiem, który odblokował mu sprzęt.
Oszuści żądają, by płatności dokonać za pośrednictwem brytyjskiej strony Ukash. Krok po kroku opisali nawet, jak to zrobić. Trzeba wykupić specjalny kod o żądanej wartości, a potem podać numer przy transakcji internetowej. Kody można kupić m.in. w sklepach. – Ukash to jeden z kilku działających na naszym rynku operatorów, którzy sprzedają karty do płatności w sieci – mówią policjanci.
– Nie dałem się oszukać i nic nie zapłaciłem, bo z innego komputera wszedłem do internetu i na forach znalazłem informacje o tym oszustwie. Opisany był tam także sposób, jak nie dać się okraść. Ostrzeżenie było również na stronie operatora zajmującego się płatnościami za pomocą internetu – wspomina pan Karol.
Funkcjonariusze nie pamiętają przypadków równie bezczelnych oszustów, którzy popełniają przestępstwa pod szyldem policji. Przyznają też, że są bezradni. Na razie nie wiadomo, do kogo trafiają wyłudzone w taki sposób pieniądze. Wiadomo, że przestępcy korzystają z amerykańskich serwerów.
Leszek Czaplicki, naczelnik Wydziału Przestępczości Gospodarczej warszawskiej policji, mówi, że podobnych spraw jest dużo. – Ale zgłoszeń otrzymujemy mało, bo ludzie nie chcą oddawać nam komputerów do badań. Może obawiają się trochę, że odkryjemy, co robili i co ściągali na swój sprzęt.
Mundurowi zastrzegają, że złapanie oszustów udających policjantów traktują priorytetowo. Na stronie www.policja.pl zamieścili komunikat o wirusie. Według policyjnych informatyków można go usunąć na dwa sposoby. W okienku z fałszywym policyjnym logo trzeba wpisać poprawny kod Ukash. Trzeba go wygenerować na stronie internetowej CERT Polska, organizacji zajmującej się bezpieczeństwem w sieci. Poza tym należy aktualizować system operacyjny i oprogramowanie, regularnie skanować swój komputer oprogramowaniem antywirusowym. Wyłudzanie pieniędzy „na policję" w sieci to nowa metoda działania przestępców, ale niejedyna.
Komu certyfikat, komu?
Do Państwowej Inspekcji Pracy dotarły sygnały, że instytucja podszywająca się pod nią wzywa przedsiębiorców do wpłaty 185 zł, a w zamian obiecuje „certyfikat Polskiej Inspekcji Pracy, okazywany przy kontroli warunków pracy i zatrudnienia pracowników przeprowadzanej przez inspektora pracy Polskiej Inspekcji Pracy". Każdy, kto wpłaci żądaną kwotę, ma go otrzymać w ciągu 30 dni. Państwowa Inspekcja Pracy – jedyny organ w Polsce zajmujący się badaniem warunków zatrudnienia i pracy – w wydanym oświadczeniu podkreśla, że „takich certyfikatów nie wydaje ani też, tym bardziej, nie pobiera jakichkolwiek opłat z tego tytułu". PIP uczula, że wezwania do zapłaty wystawione przez Polską Inspekcję Pracy są dobrze podrobione. Widnieje na nich logo PIP oraz podpis inspektora pracy. A to może dodatkowo wprowadzać w błąd. – Skierowaliśmy do policji i prokuratury około 10 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dotyczą one m.in. Warszawy, Łodzi, Katowic i Bydgoszczy – mówi Danuta Rutkowska, rzecznik PIP.