Jak okiełznać bank centralny?
Pieniądz trzeba ponownie oddać w prywatne ręce i uniezależnić od polityków. Pierwszym krokiem powinna być likwidacja banków centralnych
Większość ekonomistów zdaje sobie sprawę z tego, że bank centralny może być dla gospodarki niebezpieczny, jeśli jest zbyt spolegliwy względem żądań władzy wykonawczej lub bankierów. Istnieje wiele propozycji rozwiązań instytucjonalnych, które mają zmniejszyć ryzyko związane z istnieniem banku centralnego. Niestety, większość z nich zawodzi.
Funkcjonowanie banku centralnego, który ma władzę kreowania pieniądza z niczego, stwarza wiele pokus. Przede wszystkim narażeni są na nie aktualnie rządzący. Wszelakie grupy interesów lobbują za uruchomieniem kolejnych programów wydatków rządowych. Jednocześnie politycy nie chcą zazwyczaj uchodzić za tych, którzy podnoszą podatki. Zwykle kończy się to wysokimi deficytami budżetowymi. Jeśli rząd ma jednocześnie kontrolę nad bankiem centralnym, to może te deficyty sfinansować, kreując pieniądz i płacąc inflacją za zwiększone wydatki.
Z kolei bankierzy czują się znacznie pewniej, jeśli mogą korzystać z usług pożyczkodawcy ostatniej instancji. Dochodzi wtedy do tzw. pokusy nadużycia – banki mogą zachowywać się mniej odpowiedzialnie i udzielać pożyczek na prawo i lewo, jeśli wiedzą, że w tarapatach bank centralny pożyczy im tyle pieniędzy, ile tylko zechcą.
Niezależny bank centralny
Obie te sytuacje grożą szybkim wzrostem ilości pieniądza w obiegu, co w drastycznych przypadkach może się skończyć hiperinflacją i destrukcją danej waluty. Dlatego też ekonomiści postulują szereg ograniczeń instytucjonalnych w funkcjonowaniu banku centralnego. Najbardziej popularnym rozwiązaniem jest jego niezależność. Władze monetarne uzyskują w takim rozwiązaniu zapewnienie, że administracja rządowa nie będzie ingerowała w bieżące decyzje banku centralnego. W tym celu członkowie gremiów odpowiedzialnych za politykę pieniężną są wybierani na długą kadencję, podczas której praktycznie nie da się ich zwolnić. Podobne rozwiązania funkcjonują w naszym kraju. W Polsce zwiększono nawet niezależność władz monetarnych względem typowych światowych rozwiązań poprzez zapis w konstytucji, który mówi, że: „Ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa". Dlatego też NBP nie posiada obligacji polskiego rządu, podczas gdy Europejski Bank Centralny, Rezerwa Federalna czy Bank Anglii zdecydowały się na zakupy długu rządowego.
Wydarzenia ostatnich lat pokazują jednak, że formalna niezależność banków centralnych to niedostateczna ochrona przed ekspansywną polityką pieniężną. Banki centralne największych państw zachodnich bez większego oporu zgodziły się aktywnie wspierać rynek długu publicznego i utrzymywać przy życiu bankrutujące instytucje finansowe. Chociaż na razie ogromny wzrost bazy monetarnej nie przełożył się na ekspansję kredytową, która mogłaby wywołać bardzo wysokie wzrosty cen, to i tak widać, że nawet formalnie niezależni szefowie banków centralnych łatwo ulegają presji polityków i uruchamiają prasy drukarskie na ich żądanie.
Ścisłe reguły polityki pieniężnej
Niektórzy ekonomiści są zwolennikami zastąpienia dość dużej swobody w działaniu współczesnych banków centralnych obowiązkiem trzymania się ściśle zdefiniowanych reguł. Takie rozwiązanie ma sprawić, że polityka banku centralnego będzie bardziej przewidywalna i zmniejszy możliwości wykorzystywania polityki pieniężnej do ukrywania bieżących problemów oraz odwlekania koniecznych reform strukturalnych. Najbardziej znaną regułą, którą może stosować bank centralny, jest reguła Taylora (od nazwiska amerykańskiego ekonomisty, który ją stworzył). Wedle reguły Taylora bank centralny ma obniżać lub podwyższać stopy procentowe w ścisłej zależności od poziomu inflacji i tempa rozwoju gospodarki. Za podobną regułę można uznać politykę trzymania się celu inflacyjnego lub dbania o stały wzrost nominalnego PKB.