Dwa oblicza konserwatyzmu
Rok przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wspólna frakcja brytyjskiej Partii Konserwatywnej oraz Prawa i Sprawiedliwości nie może się pochwalić wieloma sukcesami
Z kolei dla Jana Zahradila z czeskiego ODS, wiceprzewodniczącego frakcji, Polacy w okresie negocjacji Czech i Polski o przystąpieniu do UE byli „ogromną kulą u nogi". Ten sam polityk w czasie, gdy Czechy negocjowały konkordat, uznał umowę za zbędną. Trudno go jednak o to winić, zważywszy że Zahradil ma liberalne stanowisko w sprawie legalizacji związków homoseksualnych.
Prawu i Sprawiedliwości pewną trudność sprawia też współpraca z przedstawicielem Węgierskiego Forum Demokratycznego (były koalicjant Fideszu) Lajosem Bokrosem z powodu jego powtarzających się ataków na wielkiego politycznego przyjaciela PiS, czyli węgierskiej partii Fidesz, którą lubi oskarżać o autorytarne zapędy i próby wchłonięcia jego partii.
Polsko-brytyjskie homopotyczki
Relacje między głównymi partnerami frakcji – Brytyjczykami i Polakami – od początku naznaczone były wzajemną nieufnością. Po pierwsze, dlatego że nie wszyscy posłowie konserwatyści byli przekonani co do słuszności decyzji Camerona o wystąpieniu z grupy Europejskiej Partii Ludowej – Europejscy Demokraci i powołaniu nowej frakcji z Polakami, a po drugie, ponieważ konserwatyści na wyspach spotykali się z krytyką ze strony liberałów i Partii Pracy za współpracę z polską prawicą. Było to widać już przy organizowaniu prac nowo wybranego parlamentu – początkowo to europoseł Michał Kamiński został zgłoszony w imieniu EKiR na wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego, jednak w głosowaniu przegrał z Edwardem McMillan-Scottem – zgłoszonym bez konsultacji Brytyjczykiem z Partii Konserwatywnej. McMillan-Scott należał do grupy najbardziej sprzeciwiających się powołaniu nowej frakcji, a za swoją niesubordynację został wykluczony z partii. Kamiński na osłodę dostał funkcję przewodniczącego frakcji, za co jednak spotkał go frontalny atak brytyjskiej prasy. Media na Wyspach Brytyjskich próbowały udowodnić, że jest antysemitą, homofobem i rasistą. Brytyjska prasa pisała wtedy tak: „Paranoja wobec świata zewnętrznego, głębokie uprzedzenia i dyskryminacja wobec homoseksualistów, fundamentalistyczny katolicyzm, zaprzeczanie zmianom klimatycznym i wrogość wobec Niemiec to tylko niektóre z poglądów przyjętych przez partię Kaczyńskiego". Na PiS spadały też gromy za współpracę z ojcem Tadeuszem Rydzykiem, którego brytyjska prasa tradycyjnie oskarżała o antysemityzm i ekstremizm polityczny.
Konserwatyści co prawda bronili Kamińskiego i kolegów z Prawa i Sprawiedliwości przed zarzutami o antysemityzm, mimo że do zerwania kontaktów z Polakami wzywał jeden z liderów brytyjskiej wspólnoty żydowskiej – Rabbi Barry Marcus, jednocześnie jednak wzięli sobie głęboko do serca zarzuty o homofobię. Problem z przywództwem we frakcji jednak powrócił w 2011 r., gdy Michał Kamiński (wtedy już w PJN) pod naciskiem PiS zrezygnował z funkcji przewodniczącego grupy. Tym razem brytyjscy konserwatyści nie zgodzili się na to, aby kolejny Polak – prof. Ryszard Legutko – został nowym przewodniczącym frakcji i wybrali na to miejsce Martina Callana. Pod adresem prof. Legutki znowu posypały się oskarżenia o homofobię, która dla Brytyjczyków wydaje się kwestią ważniejszą od spraw ekonomicznych czy politycznych, a anonimowi torysi zapowiadali, że „wybór Legutki, którego otwarte poglądy na homoseksualizm są dobrze znane, postawił PiS na kursie kolizyjnym z Cameronem".
Konserwatywna gejrewolucja
Trzeba bowiem pamiętać, że ostatnie kilka lat to dla brytyjskiej Partii Konserwatywnej prawdziwa gejrewolucja. Pierwszym konserwatywnym lordem, który zaliczył „coming out", czyli publiczne przyznanie się do homoseksualizmu, był Guy Black, członek Izby Lordów. Lord Black od 2006 r. jest w związku z Markiem Bollandem, byłym wicesekretarzem księcia Walii. Natomiast pierwszym konserwatywnym członkiem Izby Gmin, który przyznał się do swojego homoseksualizmu, był Alan Duncan. Uuczynił to w 2002 r. na łamach poczytnego dziennika „The Times". Od tego czasu brytyjscy konserwatyści poszli znacznie dalej. Evan Davis w artykule dla „Guardiana" pt. „Cieszę się, że jestem gejem, cieszę się, że jestem torysem" ze zdziwieniem konstatuje, że kiedy w 2012 r. spotkał się z „ParliOut", grupą LGBT pracowników brytyjskiego parlamentu, to około 80 proc. z nich pracowało dla konserwatystów. Dzisiaj brytyjscy konserwatyści otwarcie popierają legalizację małżeństw homoseksualnych, a kwestie szerzenia tolerancji dla homoseksualizmu poza granicami własnego państwa jest jednym z ich priorytetów. Sam Cameron powiedział, że popiera małżeństwa gejów „nie mimo tego, że jest konserwatystą, ale właśnie dlatego, że nim jest", wielokrotnie też zaznaczał, że nie widzi żadnej różnicy pomiędzy związkiem mężczyzny i kobiety a związkiem dwóch mężczyzn.