Złowrogie państwo opiekuńcze
Szanowna Redakcjo,
24 kwietnia w Bangladeszu zawaliła się fabryka produkująca odzież dla zachodnich koncernów. W katastrofie zginęło ponad 1000 osób. Ta niewątpliwa tragedia była jednocześnie chwilą gorzkiego triumfu dla lewicy. Wreszcie jak na dłoni widać efekty działań krwiożerczego, bezdusznego kapitalizmu. Gdyby przedsiębiorcy nie byli tak zachłanni, nie eksploatowaliby budynku w niedopuszczalny sposób, zainwestowaliby w odpowiednie systemy bezpieczeństwa. (...) Od początku do końca są to głupoty. Realną przyczyną problemu jak zwykle nie jest „krwiożerczy kapitalizm", lecz państwo opiekuńcze. Jak to? Jakie państwo opiekuńcze? Tam nie ma żadnego państwa opiekuńczego. Tak, ale jest w całym zachodnim świecie. Jakie to ma znaczenie? Najpierw należy zadać sobie pytanie, dlaczego niewykwalifikowani robotnicy z Bangladeszu nie przyjeżdżają do Europy, aby pracować w warunkach zdecydowanie większej produktywności. (...) Brakuje tam elementarnej infrastruktury, którą posiadamy my. Co więc stoi na przeszkodzie imigracji? (...) Prawdziwym problemem są regulacje państwa opiekuńczego. W dzisiejszym zachodnim świecie normalne jest, że będąc imigrantem, trzeba mieć „pozwolenie na pracę". Ktoś kiedyś uwierzył w bzdurę, że pracę można zabrać, a politycy pokornie wprowadzili odpowiednie regulacje. W efekcie kolosalnym problemem jest legalizacja pracy półanalfabety z drugiego końca świata. Załóżmy, że i tę trudność jakimś cudem udało się pokonać. Co dalej? Już można pracować? Zapewne nie. Mówimy o całkowicie niewykwalifikowanych pracownikach. Praca tych osób jest warta mniej, niż wynosi płaca minimalna w dowolnym europejskim kraju. Innymi słowy, ci ludzie mają całkowity i nieodwołalny zakaz pracy w Europie. (...) Są dwojakie konsekwencje tego stanu rzeczy. Po pierwsze, w Europie mamy droższą siłę roboczą, przez co wytwarza się mniej produktów, przez co my wszyscy jesteśmy biedniejsi. Po drugie, biedna ludność bengalska musi pracować w warunkach uwłaczających godności. Należy zauważyć, że gdyby część z nich przyjechała do nas, to tym samym wzrosłaby wartość rynkowa pracy ich ziomków, dzięki czemu mogliby oni oczekiwać większych wynagrodzeń. Jak więc pomóc biednym Azjatom? Być może rozwiązania proponowane przez lewicę są skuteczne? Zastanówmy się jednak, co by się stało po ich wprowadzeniu w życie. Zmianę powszechnej świadomości konsumenckiej, abstrahując od jej sensowności, można włożyć między bajki. Nie da się jednoznacznie określić granicy, przy której warunki niewykwalifikowanych pracowników są „godne". A ponieważ niezależnie od wszystkiego konsumenci, a więc i producenci, będą dążyć do minimalizacji ceny produktu, wszelkie niejasne lub intuicyjne określanie tej granicy spełznie na niczym. Zresztą wystarczy popatrzeć na los tego typu inicjatyw, w szczególności na Fair Trade, które kończą się niepowodzeniem, a jedyni, których los się poprawia, to oszuści żerujący na naiwności wrażliwych konsumentów. Skoro nie da się zmienić świadomości, to może należy wprowadzić przepisy zakazujące pewnych praktyk i nakazujące inne? Realnym rezultatem tych działań oczywiście będzie zwiększenie kosztów pracy, co z kolei będzie skutkowało przeniesieniem produkcji z Bangladeszu do Wietnamu. Efektem tego będzie z kolei utrata pracy przez bengalskich robotników.
Dzisiaj życie rodziny z biednego azjatyckiego kraju nierzadko wygląda tak, że rodzice i trójka dzieci pracują za marne grosze, a jedynym wyjątkiem jest ostatnie dziecko. Ono nie pracuje, bo uczy się za pieniądze zarobione przez bliskich. Wszyscy wiedzą, że to dziecko jest jedyną realną szansą dla tej rodziny na wyjście z patologicznej biedy, a ono, będąc świadome wagi swojej edukacji, zrobi wszystko, żeby nie zawieść oczekiwań. Jeśli teraz zabierzemy legalną pracę tym dzieciom, to będą one zmuszone podjąć pracę nielegalną (np. na ulicy) lub umrzeć z głodu. Innymi słowy, wprowadzenie jakichkolwiek regulacji z zakresu „prawa pracy" zmieni sytuację tych ludzi z bardzo złej na tragiczną. Najlepiej byłoby zlikwidować opiekę socjalną w Europie, następnie pozbyć się prawa antyimigracyjnego i otworzyć granicę dla wszystkich obcokrajowców. Ponieważ jest to nierealne, jedynym rozwiązaniem jest bezczynność. (...)