Najnowsza interwencja Uważam Rze

Biznes

Miliardy długu, znikome prawa

Edyta Hołdyńska

Windykatorzy przekraczają uprawnienia w ściąganiu należności od dłużników, którzy pozwalają się gnębić, bo nie znają swoich praw

Historia zawodu windykatora w Polsce sięga zaledwie ostatniego trzydziestolecia, ale obraz osoby ściągającej długi zdążył już ewoluować. Z osiłka w dresach z początku lat 90. windykatorzy zamienili się w wyrafinowanych dżentelmenów w garniturach. Nadal jednak balansują na granicy prawa. I od lat prześcigają się w sposobach odzyskiwania długów. Coraz częściej wcielają się w rolę komorników, a nawet policjantów i prokuratorów. Zadręczają dłużników telefonami, listami, grożą wpisaniem do rejestru, a nawet nachodzą w domach, zabraniają opuszczania miejsca zamieszkania i próbują wyceniać majątek. A ich zadłużone ofiary nie mają pojęcia, że to wybiega daleko poza ich kompetencje i uprawnienia.

Każdy dłużnikiem

W Rejestrze Dłużników ERIF BIG najwięcej spraw dotyczy należności od 1 tys. zł do 3 tys. zł. To najczęściej zadłużenie osób prywatnych, których kłopoty finansowe dopiero się zaczęły. Takich, którym jeszcze daleko do niebezpiecznej spirali długów. By zapłacić uciążliwym windykatorom, często muszą wziąć kolejną pożyczkę, potem jeszcze jedną, aż suma rat do zapłacenia zaczyna przewyższać dochody.

– Spokojnie żyjący dotąd ludzie, którzy popadają w długi, muszą się nagle zderzyć z całym systemem prawnym i ekonomicznym – mówi Jarosław Wedler, specjalista w zakresie prawa finansów i windykacji. – A jednym z elementów nowej rzeczywistości jest dla nich kontakt z firmą windykacyjną. Niestety, wielu windykatorów mylnie postrzega swoją rolę i możliwości. W niektórych firmach windykacyjnych złe wzorce postępowania są narzucane odgórnie, co dotychczas spotykało się z akceptacją, nawet wymiaru sprawiedliwości – dodaje Wedler.

Tak jak w wypadku Haliny Stefaniak z Wielkopolski, która odziedziczyła po swoim zmarłym w 2009 r. mężu dług w spadku. Nie miała o nim pojęcia, bo długo przed śmiercią męża alkoholika zerwała z nim kontakty, a wierzyciele upomnieli się o swoje dopiero po upływie trzech lat, kiedy odsetki zdążyły drastycznie wzrosnąć. – Mąż zaciągnął 5 tys. zł pożyczki przed śmiercią, a ja mam teraz do spłacenia 20 tys. zł – mówi Halina Stefaniak. – Jestem załamana, bo moje dochody to zaledwie 900 zł renty, a córka nie może pójść do pracy, bo ma chorego na autyzm syna. Wnuk niedawno dostał nowego laptopa od państwa, ale co z tego, skoro zabierze go mu komornik, który przyjdzie po dług jego dziadka.

W sprawie dziedziczenia długu męża Haliny Stefaniak odbyła się już pierwsza rozprawa. Sąd jest głuchy na argumenty kobiety, bo prawo do zrzeknięcia się dziedziczonych dóbr, w tym wypadku długów, przysługuje jedynie do sześciu miesięcy po śmierci spadkodawcy. Tymczasem od śmierci jej męża mijają już cztery lata. Na nieszczęście kobiety mąż za życia zaczął spłacać pierwsze raty pożyczki, a tym samym uznał, że jest dłużnikiem banku.

– To nieuczciwe, że ludzie żyjący na krawędzi ubóstwa są zmuszeni do końca życia spłacać nie swoje długi – mówi poseł Prawa i Sprawiedliwości Maks Kraczkowski, który zdecydował się walczyć o prawa dłużników. – Ta kobieta wypełniła swoje prawo do nabycia spadku zupełnie nieświadomie. Nikt nie poinformował jej o żadnym spadku przed upływem pół roku po śmierci męża, kiedy jeszcze mogła się bronić. Dopiero po kilku latach wierzyciel upomniał się o swoje.

Zdaniem Kraczkowskiego ogromna luka w prawie występuje w procesie informowania dłużników o okresie przedawnienia długu, o którym najczęściej nie mają żadnego pojęcia. W zależności od rodzaju zadłużenia jest to od 2 do 10 lat. I tak debet na koncie przestaje istnieć już po dwóch latach, a kredyt ulega przedawnieniu po trzech latach. Podobnie jest ze spadkiem i nie ma tu żadnego znaczenia, że osoba, która odziedziczyła dług, nie wiedziała o jego istnieniu. Najdłużej, bo aż 10 lat, ważne są zadłużenia wobec ZUS i te, które zostały zatwierdzone przez sąd. Co ważne, unieważnić dług można tylko wtedy, kiedy się go nie uznaje, czyli nie opłaciło się żadnej raty należności. Dlatego tak ważne jest to, jak zareagujemy na pierwsze wezwanie do zapłaty przeterminowanego długu. Firma windykacyjna zazwyczaj sprytnie proponuje nam ugodę – spłatę niewielkiej części, na przykład 10 proc. sumy wyjściowej, albo rozłożenie należności na niskie raty. Wystarczy jednak, że zapłacimy jakąkolwiek sumę, nawet symboliczną złotówkę, by w świetle prawa dług został przez nas uznany, a windykator mógł domagać się spłaty całości.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Andrzej Sadowski

Wolność tak, ułatwienia nie

• RAZ POD WOZEM, RAZ POD WOZEM • Dopóki rządzący w Polsce będą mówić o ułatwieniach i ulgach dla przedsiębiorców, a nie o przywróceniu wolności gospodarczej, dopóty nie wybijemy się na ekonomiczną niepodległość

Intermedia

• MYŚLI I SŁOWA • BEATA SZYDŁO