Miliardy długu, znikome prawa
Windykatorzy przekraczają uprawnienia w ściąganiu należności od dłużników, którzy pozwalają się gnębić, bo nie znają swoich praw
Maks Kraczkowski zamówił już ekspertyzę w Biurze Analiz Sejmowych w sprawie informowania dłużników o okresie przedawnienia długu na każdym wysłanym przez wierzyciela ponagleniu do zapłaty. – Chcę wiedzieć, co da się zmienić w tej sprawie – mówi Kraczkowski. – A zmiana jest konieczna, bo obecnie dłużnicy nie mają pojęcia, jakie przysługują im prawa.
Ponaglenia i groźby
Jako pierwszy w Polsce walkę z windykatorami w sądzie już w 2011 r. wygrał 72-letni wówczas Jan P. Mężczyzna zawarł umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych w 2000 r. Po dwóch latach umowa została przedłużona mało czytelnym dla Jana P. aneksem, który zobowiązywał go do jej nierozwiązywania w ciągu następnych dwóch lat. Wszystko pod groźbą kary pieniężnej w wysokości 750 zł.
Jak ustalił Sąd Apelacyjny w Warszawie, Jan P. zerwał umowę w 2003 r., więc musiał karę zapłacić. Zupełnie nie był jednak tego świadomy. W 2005 r. długiem zainteresowała się jednak warszawska firma windykacyjna. Jan P. miał wówczas 71 lat, raka płuc i wątroby, nadciśnienie, cukrzycę i przeszedł udar mózgu.
Najpierw były listy ponaglające do zapłaty, na które Jan P. nie tylko nie reagował, ale także nie uznawał długu i nie czuł się winny. Po trzech latach dług uległ przedawnieniu, ale firma windykacyjna nie zdecydowała się na uzyskanie tytułu egzekucyjnego, który pozwoliłby odzyskać pieniądze z emerytury Jana P. Zaczęła za to dręczyć go kolejnymi listami, telefonami i nachodzić w domu. Były prośby o stawienie się na ekspertyzę grafologiczną, wezwania do siedziby firmy w trybie pilnym i zakazy opuszczania mieszkania. Inspektorzy terenowi pozwolili sobie ustalić, że dłużnik nie znajduje się w złej sytuacji materialnej. Następne wizyty miały nawet wycenić wartość nieruchomości Jana P. i całego jego majątku. Firma groziła także obciążeniem Jana P. kosztami sądowymi, jednak to on wytoczył windykatorom proces. Zażądał zaprzestania naruszania jego dóbr osobistych i wypłacenia 15 tys. zł zadośćuczynienia.
Sąd Okręgowy w Warszawie w marcu 2010 r. uznał, że działania pozwanej firmy naruszały prywatność Jana P. i pozbawiały go poczucia bezpieczeństwa. Uznał także, że firma złamało prawo, próbując egzekwować od Jana P. dług, nie posiadając do tego żadnych uprawnień. Sąd zakazał windykatorom dręczenia Jana P. i nakazał wypłatę 15 tys. zł zadośćuczynienia. Firma odwołała się od wyroku, ale Sąd Apelacyjny w Warszawie zmniejszył jedynie kwotę należnego Janowi P. zadośćuczynienia do 7500 zł, ponieważ wzrosły koszty procesu, które również pokryć miała firma windykacyjna.
Granice praw i obowiązków
Według Jarosława Wedlera, specjalisty z zakresu windykacji i finansów, każdy dłużnik, który padnie ofiarą bezprawnych działań windykatorów, powinien dochodzić swoich praw w sądzie. – Bo to pomoże wyznaczyć granice działań wierzycieli – mówi Jarosław Wedler. I zaznacza, że przed wystąpieniem na drogę sądową, warto gromadzić całą korespondencję z firmą, wyposażyć się w billingi rozmów telefonicznych, nagrywać rozmowy, spotykać się tylko w obecności świadków, a także dokumentować stan swojego zdrowia.
W państwach Unii Europejskiej już w latach 90. XX w. utrwaliło się przekonanie, że wyłączenie zadłużonych obywateli z życia gospodarczego i społecznego jest niekorzystne dla gospodarki narodowej.
Ratunkiem dla dłużników jest w tym przypadku ogłoszenie upadłości konsumenckiej. W Walii i Anglii można to obecnie zrobić niemal bez żadnych ograniczeń. A to oznacza, że wszyscy obywatele, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej, mogą w każdej chwili i bez względu na okoliczności stwierdzić, że nie są w stanie zapłacić wierzycielowi. Ten jest wówczas zmuszony dług anulować po upływie roku od ogłoszenia przez sąd upadłości.
Tymczasem w Polsce z takiego uprawnienia od 2008 r. mogą skorzystać jedynie osoby, które są niewypłacalne z wyjątkowych i niezależnych od nich powodów, np. choroby. Dodatkowo dłużnik nawet po ogłoszeniu upadłości przez pięć lat musi jeszcze spłacać wierzyciela. Dopiero potem pozostałość długu zostaje unieważniona. Przepisy Unii Europejskiej pozwalają jednak obywatelom Polski na ogłoszenie upadłości konsumenckiej także w sądach Walii i Anglii, pod warunkiem że w okresie ostatnich trzech lat byli mieszkańcami albo pracownikami tych krajów.