Dyrektywa na spalonym
Komisja Europejska chce zakazu sprzedaży najbardziej popularnych rodzajów papierosów: mentolowych i typu slim. Stracą na tym wszyscy: przedsiębiorcy, rolnicy i Skarb Państwa
Nowe przepisy mają być podyktowane względami zdrowotnymi. Dyrektywa tytoniowa w swoim założeniu ma odstręczać młodych ludzi od palenia, a uzależnionych zniechęcać do nałogu. Na zdrowy rozum wydaje się jednak, że polityka nakazów i zakazów na pewno niczego nie zmieni, jeśli chodzi o nawyki konsumenckie, a z pewnością może sporo kosztować.
Skoro zakaże się kupowania ulubionej używki, modnych ostatnio cienkich papierosów, kiedyś palonych niemal wyłącznie przez kobiety, nałogowcy albo będą kupowali innego rodzaju produkty (np. tradycyjne, grubsze odmiany, które palą się dłużej i zawierają więcej szkodliwych substancji, czy tańsze – skręty), albo zaczną zaopatrywać się u przemytników, nabywając produkty będące poza wszelką kontrolą zdrowotną i społeczną. Tymczasem nie jest prawdą, że papierosy smakowe palą przeważnie ludzie młodzi, a atrakcyjny smak zachęca ich do rozpoczęcia przygody z paleniem. Według badań prowadzonych w Europie mentole wybierają bądź osoby starsze, bądź te z długoletnim stażem w nałogu.
Stracą mali i średni
Dyrektywa tytoniowa, nad którą obecnie debatuje się w krajach Unii Europejskiej, nie tylko okazuje się kolejnym nietrafionym przepisem, lecz także niesie za sobą niebezpieczne konsekwencje gospodarcze dla takich krajów jak Polska. To kolejny z serii nieprzemyślanych przepisów, a konsekwencje jego wejścia w życie wydają się wymierzone wprost w interes ekonomiczny państwa. Udziały w sprzedaży papierosów mentolowych i cienkich sięgają na rodzimym rynku aż 40 proc.
Według raportu Centrum im. Adama Smitha, przygotowanego na zlecenie Krajowego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego, w wyniku wejścia w życia dyrektywy tytoniowej Polska może stracić prawie 9 mld dochodów budżetowych, głównie z akcyzy i z podatku VAT. Ponadto rolnicy mogą utracić 230 mln zł rocznie z tytułu dochodów z upraw, co daje 2,3 mld zł w ciągu najbliższych 10 lat. Warto przypomnieć, że nasz kraj jest drugim po Włoszech producentem tytoniu w Europie. Wzrośnie także bezrobocie. Utraty pracy może się spodziewać 30 tys. osób, głównie w branży handlowej. Centrum im. Adama Smitha prognozuje, że obroty przedsiębiorstw związanych z branżą mogą spaść o 8,6 mld rocznie. Zatrudnienie w sektorze tytoniowym może się skurczyć o 30 proc. Zahamowane zostaną także inwestycje zagraniczne w naszym kraju. Zachodnie koncerny mogą zmniejszyć swoje zaangażowanie o 175 mln zł rocznie.
To niejedyny raport ekspercki w sprawie dyrektywy. Według Roland Berger Strategy Consultants przyniesie ona w całej Unii Europejskiej straty rzędu 5 mld euro. W przypadku Polski może to być aż 780 mln euro – ostrzegają eksperci. Bezpośrednio pracę może stracić 175 tys. zatrudnionych, z czego niemal 30 proc. w naszym kraju. Koncerny tytoniowe generują pokaźne przychody podatkowe dla budżetów państw członkowskich i rocznie oddają w podatkach ponad 100 mld euro. Zlikwidowanie 11 proc. rynku – za tyle bowiem odpowiadają mentole i slimy – może tę liczbę zdecydowanie uszczuplić.
Rynek nie znosi pustki, więc jedynymi beneficjantami nowego prawa mogą być zorganizowane grupy przestępcze, trudniące się nielegalnym wytwarzaniem wyrobów tytoniowych, przemytnicy, mrówki czy legalne fabryki tytoniowe, zlokalizowane w pobliżu naszej wschodniej granicy – na Ukrainie czy Białorusi. Właśnie stamtąd pochodzą największe notowane wolumeny tytoniowej kontrabandy. Roland Berger prognozuje wzrost sprzedaży papierosów pochodzących z szarej strefy z 68 mld do nawet 106 mld sztuk.
Z kolei według badania opinii publicznej na zlecenie Polskiej Izby Handlu (PIH) wzrostu przemytu najbardziej obawiają się mieszkańcy województw wschodnich. Według handlowców wskutek wzrostu cen sprzedaż legalnych papierosów stale spada – w pierwszym kwartale tego roku spadek nawet o 10 proc. Według badań PIH 71 proc. respondentów deklaruje, że pierwszym zapalonym przez nich papierosem był normalny produkt, a nie slim czy mentol. Nie można więc mówić, że papierosy cienkie czy smakowe zachęcają do palenia tytoniu. Handlowcy ostrzegają, że dyrektywa tytoniowa uderzy szczególnie w małych i średnich przedsiębiorców. W Polsce funkcjonuje 140 tys. punktów sprzedaży wyrobów tytoniowych. W 80 tys. z nich sprzedaż papierosów odpowiada za 15–40 proc. obrotu. Spadek sprzedaży byłby de facto postawieniem ich przed widmem bankructwa. Według izby liczba zagrożonych miejsc pracy przekracza 500 tys.