Kup sobie kawałek hotelu
W niepewnych czasach coraz więcej osób inwestuje w nieruchomości pracujące. Pieniądze są tu bezpieczniejsze niż lokata w banku
Apartament w dawnej kaplicy, pent-house przy samej plaży czy oszklony apartament w neosecesyjnej kamienicy na sopockim Monciaku mogłyby się sprzedać na pniu. Jeśli jeszcze nie znalazły właściciela, to tylko dlatego, że inwestor je przetrzymuje, by jeszcze zyskały na wartości. Na przykład w Mielnie plotkuje się, że 150-metrowe penthouse'y w apartamentowcu Dune tuż przy plaży mogą dojść nawet do 30 tys. zł za metr kwadratowy. Zwłaszcza ten, który zaprojektuje Maciej Zień. Tajemnicą poliszynela jest, że ostatnie ze 109 lokali w wyprzedanym w 90 proc. budynku przekraczały 20 tys. zł za metr, choć w 2011 r., na etapie budowy, ceny zaczynały się od 7,5 tys. Pierwsi lokatorzy już zarobili prawie 140 proc., a niewykluczone, że zyskają jeszcze więcej.
Król w kaplicy
Ale nie tylko oni. W przeciwieństwie do zwykłej mieszkaniówki rynek nieruchomości premium ma się świetnie. Nieruchomości wysokiej jakości i w najlepszych lokalizacjach sprzedają się lepiej niż kiedykolwiek. Izraelczycy z Angel Group nie martwią się o znalezienie nabywcy na blisko 600-metrowy królewski apartament w krakowskiej inwestycji Angel Wawel. Mieszkanie w kaplicy XVI-wiecznego klasztoru sióstr Koletek, u stóp Wawelu, w pół drogi między Rynkiem Głównym a żydowskim Kazimierzem, już dziś budzi zainteresowanie potencjalnych nabywców, których nie przeraża cena mogąca sięgać nawet 20 milionów zł. Apartament Królewski, położony na rogu ul. Koletek i Sukien-niczej, tworzy osobną część zabytkowego budynku. Jego ściany i sufit zdobią przedwojenne polichromie Jana Bukowskiego, autora słynnych polichromii w kościele Mariackim. Chociaż kaplica objęta jest ochroną konserwatora zabytków, przyszły właściciel będzie mógł urządzić w niej luksusowy, kilkupiętrowy apartament, upewniwszy się, że nie naruszy oryginalnej konstrukcji i bezcennych polichromii. Jeśli na ostatnim poziomie zdecyduje się urządzić sypialnię, przed zaśnięciem będzie mógł podziwiać serce w cierniowej koronie i symbole siedmiu grzechów głównych. Według inwestora mieszkanie w kaplicy wybierze ktoś, dla kogo różnica kilku milionów złotych nie będzie miała większego znaczenia. Spodziewa się, że najbardziej prestiżowy apartament w Krakowie kupi ktoś z listy 100 najbogatszych Polaków, niekoniecznie na mieszkanie. Raczej nie krakus. Może poznaniak lub warszawiak. Być może uczyni z niego miejsce wypadów do dawnej stolicy Polski, świetny lokal do goszczenia strategicznych partnerów biznesowych. Mniej zamożni mogą się zdecydować na któreś z 253 mieszkań o powierzchni od 20 do 253 mkw. Ich ceny zaczynają się od 15 tys. zł za mkw. Górnej granicy nie ma – ustali ją rynek.
Apartamenty pracujące
Nie słabnie też zainteresowanie apartamentowcem Na Fali, który powstaje przy sopockim Monciaku, czyli najbardziej reprezentacyjnej w kurorcie ulicy Bohaterów Monte Casino. W czterokondygnacyjnym budynku po dawnej siedzibie PKO BP, który wyróżniać ma szklana, wielokrotnie gięta elewacja tworząca rodzaj fali, powstanie oddział banku i 15 apartamentów o powierzchni od 40 mkw., których ceny oscylują wokół 25 tys. zł za metr. Kilka zostało już sprzedanych. Pojawił się też klient zainteresowany kupnem całego ostatniego piętra. Za 200-metrowy penthouse zapłaci około 5 mln zł, ale cena go nie zatrważa. – Topowe nieruchomości kupują osoby z grubym portfelem, które zakochały się w danej lokalizacji. Cena jest dla nich drugorzędna, ważniejsze są względy prestiżowe. Oczywiście kupujący zdają sobie sprawę z tego, że w perspektywie czasu apartamentowce zyskają na wartości i mogą stanowić lokatę kapitału oraz zabezpieczenie na przyszłość – mówi Bartosz Turek, analityk rynku nieruchomości z firmy Home Broker.
Inaczej sprawa ma się z nieruchomościami pracującymi, czyli condo- i aparthotelami, na które stać nieco mniej zamożnych. Według Bartosza Turka Polacy nadal nie rozróżniają tych dwóch kategorii, często ze szkodą dla siebie. Zarówno condo-, jak i aparthotele to rodzaj lokaty kapitału. Zamiast wkładać pieniądze w jednostki funduszu inwestycyjnego, kupuje się pokój w hotelu i udział w części wspólnej, którą tworzy lobby, recepcja, basen czy restauracja. Hotelem zarządza firma. To ona zatrudnia sprzątaczki, dba o utrzymanie, naprawy i konserwacje. Właściciel apartamentu może nigdy się w nim nie pojawić. Jako udziałowiec nie musi też partycypować w kosztach operacyjnych ani zajmować się szukaniem klientów. Oczywiście może przyjechać na dwa–trzy tygodnie w roku, bez płacenia hotelowej taryfy za wynajem, lecz jedynie za koszty operacyjne, a więc ręczniki, wodę, prąd, śniadanie, ale poza sezonem, najlepiej w martwym okresie najmu, czyli późną zimą, wczesną wiosną lub jesienią. Podstawowa różnica między dwoma rodzajami pracujących hoteli polega na tym, że w systemie condo kupujemy zazwyczaj urządzony pokój w hotelu z segmentu premium, w obiekcie cztero- lub pięciogwiazdkowym. Aparthotele natomiast oferują zwykle lokale typu studio lub apartamenty z jedną czy dwiema sypialniami i kuchnią. Ich wykonanie, lokalizacja, a często i obsługa, są niższej jakości. Bywa, że właściciel sam urządza pokój i później okazuje się, że każdy z lokali takiego hotelu jest inny, zarówno pod względem standardu, jak i estetyki.