Najnowsza interwencja Uważam Rze

Tu i teraz

Zgodnie z prawem maksymalny czas przyjazdu karetki nie moze przekroczyc 15 minut w miescie i 20 minut poza nim

Cena zdrowia

Tomasz Cukiernik

Publiczna służba zdrowia odmawia leczenia lub każe na nie czekać miesiącami. Przedsiębiorca Grzegorz Sowa zmusza Narodowy Fundusz Zdrowia do przestrzegania prawa i leczenia chorych

W jednej z przychodni w Warszawie 85-letni mężczyzna zmarł na zawał serca po kilkugodzinnym oczekiwaniu w kolejce do lekarza. Czekał na konsultację u internisty od 5.30 rano. Tuż przed wizytą upadł na podłogę. Mimo reanimacji nie udało się go uratować. Podobnie źle mógł się skończyć kontakt ze służbą zdrowia dla 27-letniego Krzysztofa Kokockiego ze wsi Korczowa w województwie podkarpackim. Karetka pogotowia ratunkowego przyjechała do niego dopiero po godzinie, mimo że ojciec chorego prosił o szybkie przybycie, a z pobliskiego Radymna ambulans jedzie 10 minut. W dodatku lekarz, zamiast zacząć badać pacjenta, który mógł mieć zawał serca, czekał na policję, gdyż uznał, że został obrażony.

W końcu załoga karetki zabrała pana Krzysztofa i zamknęła się z nim w samochodzie, czekając jeszcze pół godziny przed domem. Pacjent wprawdzie przeżył, ale czekają go poważne operacje serca. Jego ojcem zajęła się jednak policja, bo pogotowie chce, by odpowiedział przed sądem za znieważenie lekarza. Tymczasem zgodnie z prawem maksymalny czas przyjazdu karetki nie może być dłuższy niż 15 minut w mieście i 20 minut poza nim. Parę lat temu nie udało się uratować życia starszemu człowiekowi, bo pogotowie przyjechało z rozładowanym defibrylatorem. Z kolei matka 13-miesięcznego dziecka z niepokojącymi wymiotami i wysoką temperaturą usłyszała od telefonistki, by zadzwonić... jak dziecko straci przytomność.

Siedem lat w kolejce

Czas oczekiwania na wizytę u specjalisty wydłużył się do wielu miesięcy. Do 15 miesięcy muszą czekać osoby wymagające konsultacji u okulisty, a rok trwa oczekiwanie na wizytę u kardiologa, ortodonty czy na badanie USG. Nawet na badania ratujące życie, np. diagnozujące nowotwory, trzeba czekać cztery–pięć miesięcy – tyle wynosi czas oczekiwania na rezonans magnetyczny w Sosnowcu. Pod koniec zeszłego roku na wizytę u endokrynologa w jednej z przychodni we Wrocławiu trzeba było czekać... ponad siedem lat, a na dodatek wpisanie na listę wcale nie oznaczało jej gwarancji.

Jacek Paszkiewicz, były prezes NFZ, przyznał, że fundusz marnuje piątą część środków

A będzie jeszcze gorzej. Narodowemu Funduszowi Zdrowia już teraz brakuje 310 mln zł, a do końca tego roku deficyt może sięgnąć nawet 2 mld zł. Skutek będzie taki, że jesienią szpitale zaczną ograniczać przyjęcia, a chorych czekają jeszcze dłuższe kolejki. „W Polsce dokonuje się już jawna eutanazja. Płaciłem przez 40 lat pracy składki na służbę zdrowia, a obecnie odciągają składki z mojej emerytury na NFZ, a ja nie mogę dostać się do lekarza specjalisty. Jest to największe oszustwo, jakiego dokonano na narodzie polskim. Zamiast u lekarza można bez kolejki znaleźć się u grabarza" – skomentował jeden z internautów.

Kilka miesięcy temu „Rzeczpospolita" opisała historię człowieka chorego na raka nerki, któremu NFZ nie chce sfinansować leczenia kosztującego 11 tys. zł miesięcznie, gdyż jego rak nie spełnia urzędniczych kryteriów. Podobnie chorzy na stwardnienie rozsiane na miesięczną kurację muszą z własnej kieszeni wydać 8 tys. zł. Na liście leków refundowanych przez NFZ nie ma też lekarstw na reumatoidalne zapalenie stawów czy zaawansowanego czerniaka. Niektóre specyfiki w ogóle na nią nie trafiają, gdyż są za drogie albo choroba jest zbyt rzadka. Czasami na liście znajduje się tańszy zamiennik, który nie pomaga. Niekiedy chory musi zostać formalnie zakwalifikowany do programu lekowego, aby mógł skorzystać z leczenia najdroższymi medykamentami.

W wyniku absurdalnych przepisów Ministerstwa Zdrowia chorzy na chorobę Leśniowskiego-Crohna mogą otrzymać drogie leki tylko wtedy, gdy są skrajnie wychudzeni. W efekcie ciężko chorzy pacjenci nie mają dostępu do terapii ratujących życie.

Sowa powalczy o twoje prawa

Trudno się więc dziwić, że w takiej sytuacji lawinowo rośnie liczba skarg przeciwko placówkom państwowej służby zdrowia. Chora na stwardnienie rozsiane Dorota Zielińska pozwała do sądu szpital i Skarb Państwa, domagając się leczenia dostępnym lekiem, który jednak nie był refundowany. Sąd nakazał leczenie pacjentki, ale szpital odwołał się od tego wyroku. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił orzeczenie niższej instancji i uznał, że szpital... nie musi leczyć chorej drogim lekiem. – Będę walczyć nawet przed Trybunałem w Strasburgu – zapowiada Zielińska.

Poprzednia
1 2 3

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Artur Osiecki

Brexit mobilizuje regiony

Województwa chcą przyspieszyć realizację nowych programów regionalnych zarówno ze względu na zbliżający się przegląd unijny, jak i potencjalne negatywne konsekwencje wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej