Dlaczego Niemcy powinni przeprosić za Jedwabne
10 lipca 2006 r. to nie Aleksander Kwaśniewski powinien przepraszać za zbrodnię w Jedwabnem, ale ówczesny prezydent Republiki Federalnej Niemiec Johannes Rau
Analogia ta jest wadliwa. Odpowiednikiem odczuwania satysfakcji jest odczuwanie przykrości – a nie przepraszanie. Jeśli reprezentacja Polski wygrała z Rurytanią, to mogę (nie muszę – jeśli np. wygrała niezasłużenie!) odczuwać satysfakcję – ale nie wiąże się z tym obowiązek ani gratulowania reprezentantom, ani robienia czegokolwiek w stosunku do Rurytanii! Myślę, że wielu Polakom istotnie jest wstyd z powodu zbrodni w Jedwabnem – i dlatego dobrze, że o niej się wreszcie pisze – ale na tym się to kończy.
Z Rurytanią wygrałaby reprezentacja Polski – selekcjonowana, oficjalnie mianowana i dofinansowywana przeze mnie (choć wbrew mojej woli, ze ściągniętych pod przymusem podatków); gdyby z podwórkową drużyną w Cardiff wygrała przypadkowa jedenastka pracujących tam na czarno robotników budowlanych narodowości polskiej – moja satysfakcja byłaby żadna. Otóż mordercy z Jedwabnego nie byli przez nikogo wybierani do reprezentowania Polski – i są w takim samym stopniu reprezentatywni dla Polaków jak Anders Breivik jest reprezentatywny dla Norwegów.
Wreszcie ostatnia uwaga: przymus przepraszania bardzo szkodzi. Pamiętam, że jako dziecko potrąciłem w parku przechodnia. Krzyknąłem w biegu: „przepraszam", było mi nieco przykro – ale raczej z powodu niezgrabności. Jednak ciotka kazała mi wrócić do niego i formalnie przeprosić. Zrobiłem to – ale miejsce uczucia lekkiego wstydu zajęło we mnie (na parę minut) uczucie nienawiści do człowieka, przed którym musiałem się upokorzyć. Jeśli niektóre środowiska chcą wywołać nienawiść Polaków do Żydów – to nieźle im się to udaje. Jeżdżąc (dużo!) po kraju, obserwuję wyraźną zmianę w tym kierunku w porównaniu z sytuacją sprzed siedmiu lat.
I tym ludzkim akcentem kończę te suche rozważania.