Przekręt 20-lecia
Dowiedz się, dlaczego nie dostaniesz swoich pieniędzy z OFE
Znamienne, że to właśnie Jach stracił stanowisko wiceprezesa PTE tuż po otrzymaniu podwyżki wynagrodzenia. Jak twierdzi, stało się to, gdy zdecydowanie odmówił stosowania krytykowanych przez siebie praktyk. BRE Bank, ówczesny właściciel PTE Skarbiec, wygrał sprawę przed sądem, dowodząc, że szef rady nadzorczej funduszu (jednocześnie ówczesny prezes BRE Banku) Wojciech Kostrzewa dla wynegocjowanej umowy z Jachem nie uzyskał pisemnej zgody rady nadzorczej. Chociaż w tym trybie zawierano umowy ze wszystkimi menedżerami, to Jach był jedynym, któremu nie wypłacono wynagrodzenia. Trudno się oprzeć wrażeniu, że była to kara za złamanie zmowy milczenia.
Przekręt czwarty: zabór składek przez OFE
Od 1999 r. co miesiąc 7,3 proc. naszych zarobków (brutto) trafiało do OFE (od maja 2011 r. już tylko 2,3 proc.). Podobnie jak w wypadku składki na ZUS transfer jest obowiązkowy. O ile jednak w razie śmierci ubezpieczonego składki na ZUS przepadają, o tyle pieniądze w OFE są dziedziczone. Ten argument przesądził o tym, że miliony Polaków, którzy mogli zdecydować, czy wybrać tylko ZUS, czy przekazywać część składki do OFE, wybrały tę drugą opcję. Stojący na czele krucjaty przeciwko skokowi rządu na pieniądze OFE Leszek Balcerowicz oraz same towarzystwa argumentują, że pieniądze tam zgromadzone są prywatną własnością Polaków. Problem w tym, że pięć lat temu te środowiska forsowały ustawę o funduszach emerytur kapitałowych, pozbawiającą Polaków prawa do decydowaniu o pieniądzach z OFE. Propozycja przygotowana wówczas przez OFE i PKPP Lewiatan pozbawiała emeryta szansy decydowania, w jaki sposób wykorzysta pieniądze, i likwidowała dziedziczenie kapitału po śmierci ubezpieczonego. Twórcy reformy (m.in. prof. Marek Góra) twierdzili, że zostawienie ubezpieczonemu możliwości dysponowania kwotą przed przejściem na emeryturę podważa sens reformy. Towarzystwa chciały więc wprowadzić obligatoryjne wykupienie dożywotniej emerytury i zlikwidować możliwość jej dziedziczenia. Wówczas po śmierci ubezpieczonego (np. po dwóch miesiącach od momentu rozpoczęcia pobierania emerytury) jego składki stawałyby się własnością towarzystwa. Prowadziło to do absurdalnej sytuacji, w której śmiertelnie chory pacjent tuż przed przejściem na emeryturę powinien – w interesie finansowym swojej rodziny – popełnić samobójstwo, bowiem wówczas jego składki byłyby dziedziczone (połowa byłaby wypłacana gotówką, a druga połowa trafiałaby na konta OFE spadkobierców), a później już nie. Ta ustawa została w fatalnym kształcie uchwalona w 2008 r. przez koalicję rządową, ale jej wejście w życie zostało zablokowane przez weto prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Przekręt piąty: państwo da ci emeryturę
Oficjalnie rząd przedstawił trzy warianty przyszłości OFE. Faktycznie decyzja o przejęciu aktywów OFE przez ZUS już zapadła. – Rząd zmniejszył w ostatnich miesiącach dotację do ZUS. W zamian minister Jacek Rostowski zwiększył pożyczkę. ZUS nie ma z czego tej pożyczki oddać, chyba że przejmie aktywa OFE – zauważa prof. Gwiazdowski. Przejęcie przez Skarb Państwa składek z OFE nie rozwiąże problemów z wypłatą przyszłych emerytur. Pozwoli skokowo obniżyć poziom długu publicznego do ok. 40 proc. PKB, czym oddali wizję przekroczenia tzw. progów ostrożnościowych (60 proc. PKB), powyżej których rząd musi wprowadzać bolesne działania na rzecz uzdrowienia finansów publicznych. Rząd przed kolejnymi wyborami będzie mógł rozdać kilkadziesiąt miliardów złotych i w ten sposób powalczyć o utrzymanie władzy. Problem zapaści systemu emerytalnego zostanie odłożony o kilka lat.
Jak ujawniła „Rzeczpospolita", za dwa lata czeka nas katastrofa. W latach 2015–2019 w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zabraknie aż 356 mld zł – i jest to wariant optymistyczny. ZUS zakłada bowiem, że od 2015 r. PKB będzie rósł aż o 4 proc. rocznie. Nie ma możliwości innego ratowania systemu jak spłaszczanie emerytur do poziomu minimum socjalnego (likwidacja przywilejów emerytalnych) i prawdopodobnie kolejne wydłużenie wieku emerytalnego. Nikt nie ma ochoty wprowadzać takiej reformy, ale demografia jest nieubłagana. Zwiększenie obciążeń podatkowych nie wchodzi w grę, bo ludzie głosują nogami. Już dziś się szacuje, że 100 tys. polskich przedsiębiorców płaci składki brytyjskiemu odpowiednikowi ZUS, bo tamtejszy system jest tańszy i bardziej przyjazny niż polski.