Jesteśmy partią przyszłości
Rozmowa z Arkadiuszem Mularczykiem, szefem Klubu Parlamentarnego Solidarna Polska
A was wyciągają głównie wtedy, kiedy trzeba dokopać Kaczyńskiemu.
Nie zgadzam się z tym. Punktujemy wszystkich, jeśli na to zasługują, oczywiście najmocniej PO. A poza tym nie dostrzega pan, jak w mediach kopie nas PiS?
Stąd się wziął pomysł na króliczki Ziobry?
Nic o tym nie wiem, ale staramy się poszukiwać różnych innych sposobów dotarcia do wyborców. Zabawny był pomysł plakietek, które przypinamy podczas występów w mediach. Wtedy nikt nie ma wątpliwości, że Mularczyk to Solidarna Polska, a nie PiS.
Dlaczego wyborca miałby oddać na was głos?
Bo dotrzymujemy danego słowa i zależy nam, aby w kraju było lepiej. Podam przykład. Pierwsi zwróciliśmy uwagę na to, jak bardzo pakiet klimatyczny zagraża naszej gospodarce, pierwsi zaproponowaliśmy europejską inicjatywę obywatelską, zaangażowaliśmy różne firmy, podmioty, „Solidarność". Jest akcja zbierania podpisów. Ku naszemu bezbrzeżnemu zdumieniu ta akcja dość kiepsko przebiła się w mediach. Dopiero gdy doszło do dyskusji między Kaczyńskim i Tuskiem, zaczęto się tym interesować i przerzucać odpowiedzialnością za podpisanie pakietu. I to w sytuacji, kiedy my już pół roku wcześniej w Parlamencie Europejskim zapoczątkowaliśmy inicjatywę obywatelską.
Czyli tak naprawdę pracujecie teraz na chwałę innych?
Nasza demokracja jest ułomna. W takim systemie żyjemy. Mówię, co robimy, a to, że jest nas mało w mediach, być może jest naszą winą, być może mogliśmy robić jeszcze więcej, ale problemem naszych mediów jest to, że przebijają się tylko rzeczy ekstremalne. Pojawi się karaluch albo buciki na ławeczce sejmowej, a jeżeli mówi się o poważnych sprawach, np. o problemach niepełnosprawnych, o wyprzedaży polskich kolei nie wiadomo komu, o sytuacji służb mundurowych, o biurokracji, to nikogo nie interesuje. Na tym polega problem, że media kreują sobie dyżurne tematy. Jeżeli mówią o matce Madzi, to się pan nie przebije z żadnym poważnym tematem.