Zarobić na sacrum
Choć do 500 polskich sanktuariów podróżuje co roku 7 mln osób, rodzimy przemysł pielgrzymkowy jest jeszcze w powijakach
Przemysł pielgrzymkowy to jedna z najbardziej dochodowych gałęzi gospodarki wielu państw świata. Miejsca słynące z cudów niewytłumaczalnych dla nauki w dobie światowego kryzysu coraz częściej są miejscami prawdziwych cudów gospodarczych.
Mekka pieniędzy
Czy polskie pielgrzymowanie jest fenomenem na skalę światową, jak to często ocenia rodzima prasa? Nic bardziej mylnego. Każdy kraj ma swoje sanktuaria i rzeszę pątników gotowych do nich wędrować nawet co roku. Najlepiej wydarzenie o charakterze mistycznym z niezwykle dochodowym biznesem łączy Hadżdż, najliczniejsza na świecie pielgrzymka do Mekki, zgodnie z nakazem proroka Mahometa stanowiąca jeden z pięciu filarów islamu, czyli obowiązków muzułmanina. Do Mekki można podróżować w dowolnym czasie, ale raz do roku, w 12. miesiącu islamskiego kalendarza księżycowego Zu al-hidżdża (czyli miesiącu pielgrzymki), jest ona szczególnie wskazana. Miliony muzułmanów nawiedzają wówczas miejsce narodzin proroka Mahometa w Mekce i jego grób w Medynie i zostawiają setki milionów dolarów oraz wspierają niekończącą się przebudowę świętego miasta. Pragnieniem każdego muzułmanina jest znaleźć nocleg jak najbliżej świętego meczetu, najlepiej z widokiem na samą Kaabę – najświętsze miejsce islamu. Ceny za noc w hotelach położonych przy sanktuarium sięgają kilku tysięcy dolarów. Trudno się dziwić, że noclegi w świętym mieście proroka są tak drogie, skoro ceny nieruchomości należą do najdroższych na naszej planecie i stale rosną. Problem jednak w tym, że prawo zakupu gruntu lub gotowego lokalu w tym miejscu przysługuje jedynie muzułmanom. Przedsiębiorcom z tego kręgu wyznaniowego nie trzeba nawet życzyć powodzenia. Inwestycja w Mekce zwraca się w ciągu zaledwie kilku miesięcy, a wszystkie bez mała przedsięwzięcia w obrębie Mekki i Medyny to gwarantowany zysk. W samym tylko 2012 r. 10-dniowa pielgrzymka Hadżdż wygenerowała zysk 10 mld dolarów. W ciągu 35 lat cena jednego mkw. ziemi w tym mieście wzrosła od 3 dol. w 1978 r. do 22 tys. dol. w 2013 r. Wiedzą o tym doskonale członkowie największego inwestora w Mekce – konglomeratu budowlanego Saudi Binladen Group, założonego w 1931 r. przez szejka Mohammeda bin Ladena Sayyida. Firma ma centralę w saudyjskim mieście Dżudda, gdzie buduje obecnie najwyższy budynek świata – wysoką na kilometr Wieżę Królestwa.
Meczety w Andaluzji i na Sycylii
Przemysł pielgrzymkowy jest dla muzułmańskich przedsiębiorców niezwykle lukratywny. Handel, dochód i przedsiębiorczość nie kłócą się z zasadami moralnymi zawartymi w Koranie. Kogo nie stać na inwestycje w Mekce czy Medynie, może liczyć na zyski w innych sanktuariach w Jerozolimie, Karbali, Al-Kufa, Nadżafie czy Meszhedzie, gdzie wolno przebywać i handlować innowiercom. Islamski przemysł pielgrzymkowy jest tak dochodowy, że zaczyna nawet kusić europejskich polityków. W kwietniu zeszłego roku wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Antonio Tajani zaproponował podczas konferencji prasowej towarzyszącej spotkaniu FEMIP (Facility for Euro-Mediterranean Investment and Partnership) w tunezyjskim mieście Gammarth utworzenie w Europie islamskich sanktuariów, do których mogliby pielgrzymować muzułmanie z Tunezji oraz innych islamskich rejonów świata. Chociaż słowa te padły 1 kwietnia, nie były primaaprilisowym żartem.
Tajani, włoski monarchista i jeden z ojców założycieli prawicowej partii Forza Italia, zauważył, że zarówno w hiszpańskiej Andaluzji, jak i w południowej Francji oraz na Sycylii są miejsca, które w przeszłości przez jakiś czas stanowiły część świata muzułmańskiego. A pielgrzymki muzułmanów mogłyby służyć przybliżeniu Europejczykom islamskiej kultury i tradycji, która, jak twierdzi Tajani, stanowiła „nierozłączną część historii naszego kontynentu". Polityk, który od lat specjalizuje się w problemach europejskiego transportu, zwietrzył świetny interes dla obszarów szczególnie dotkniętych kryzysem strefy euro.