Wrażliwość socjaldemokratów
Żaden kataklizm nie zniszczy kraju tak łatwo jak mrowie sumiennie pracujących urzędników
W naszym kraju trwa właśnie dość głośny spór o to, kto jest prawdziwym socjaldemokratą. Pretensje do tego „zaszczytnego" tytułu zgłosili ostatnio najwięksi politycy na czele z Donaldem Tuskiem. Na tej stronie sceny politycznej zrobiło się ciasno. Do SLD i Europy Plus (o ile ten twór jeszcze żyje) dołączyło PO.
Parol na wrażliwość socjaldemokratyczną zagięły ostatnio dwie panie. Z SLD Krystyna Łybacka, z PO Elżbieta Radziszewska. Najpierw popisała się swoją wrażliwością Łybacka, która stwierdziła, że posłom się należy i tyle! O co chodzi? Jak zwykle o pieniądze. Posłanka przyznała, że parlamentarzyści dużo zarabiają, a tym, którzy zazdroszczą jej 12 tys. zł miesięcznie, doradziła, by w następnych wyborach kandydowali do Sejmu, będą mieli tyle samo. Łybacka doskonale się orientuje, gdzie leżą frukty – dostaje jeszcze z ZUS około 3 tys. zł emerytury.
W tej retoryce nie pozwoliło się przebić PO, reprezentowane przez posłankę Radziszewską. Stanęła ona w obronie innych posłów, którzy biorą po 12 tys. zł poselskiego uposażenia i jednocześnie pobierają emerytury. Spostponowała straszliwie parlamentarzystę, który oburzył się na ten stan rzeczy i proponował ograniczenie liczby kadencji poselskich do dwóch, gdyż według niego emeryci niepotrzebnie zajmują miejsce w Sejmie. Radziszewska zarzuciła mu odmawianie praw obywatelskich emerytom. I trzeba przyznać, że jest w tym nieco prawdy, ponieważ pomysł ograniczenia liczby kadencji jest po prostu idiotyczny. Przecież to obywatele dają posłom emerytom mandat, a ich wiedza często bywa jednak dużo większa niż nowicjuszy. Niemniej spór ujawnił pewną cechę charakterystyczną naszych socjaldemokratów. Łączy ich jedno – kasa.
Panie posłanki oburza fakt czepiania się parlamentarzystów o wysokość ich pensji. Nie mają natomiast nic przeciwko stawianiu posłów ponad innymi obywatelami. Jeśli polski emeryt nie daj Boże dorobi do emerytury zbyt dużo (przynajmniej według państwa), z miejsca jest ścigany przez ZUS i grozi mu odebranie świadczenia. Tymczasem żadnemu socjaldemokracie nie przeszkadza fakt, że uposażenie poselskie wielokrotnie przekracza wysokość kwoty, jaką mogą dorobić emeryci. Polakom nie wolno zarabiać więcej, za to rząd powinien być hojniejszy. I w myśl tej filozofii obie posłanki jak lwice będą zapewne walczyć o 30 zł dodatkowej jałmużny dla emerytów. Wszak miano socjaldemokraty do czegoś zobowiązuje.