Na upały
Trochę chłodu, choćby muzycznego, na pewno się nam w tych dniach przyda. W tej kwestii na amerykańską formację The National możemy liczyć w ciemno.
The National
Trouble Will Find Me
Sonic
Wystąpili u nas w 2011 r. (nie po raz pierwszy i na pewno nie ostatni, bo mają tu wierne grono fanów) na Open'erze i zagrali tuż przed Coldplay. To jeden z najpopularniejszych w USA zespołów indie rocka. Powstał w 1999 r. na nowojorskim Brooklynie z inicjatywy wokalisty i autora fatalistycznych w większości tekstów Matta Berningera, do którego dołączyły dwie pary braci: Scott (gitary, gitara basowa) i Bryan (instrumenty perkusyjne) Devendorfowie oraz bliźniacy Aaron (gitary, gitara basowa, fortepian) i Bryce (gitary) Dessnerowie. Ich najnowsza, szósta już, płyta „Trouble Will Find Me" ukazała się w maju, ale od tego czasu jej temperatura – zapewniam – nie podniosła się ani o stopień. Estetykę przedstawianej przez nich muzyki można by umiejscowić gdzieś między twórczością duetu Simon & Garfunkel („I Need My Girl", „Slipped"), Bruce'a Springsteena („Don't Swallow the Cap") a Joy Division („Sea of Love", „Graceless"). Choć dużo w ich piosenkach melancholii, sentymentalizmu i łagodności, to nietypowe rozwiązania rytmiczne powodują, że wyraźnie czuć tu także dobry rockowy pazur (otwierający album „I Should Live in Salt" czy bardziej drapieżny „Demons"). Dawniej dochodziło w grupie do napięć, powodowanych ambicjami Aarona i Matta. Tym razem wizje obu panów idealnie się zazębiają. To słychać.