Najnowsza interwencja Uważam Rze

Biznes

Jaroslaw Jankowski z wyksztalcenia jest informatykiem. Od lat jednak z pasja rekonstruuje wiatraki

Żyć wiatrakami

Rafał Kotomski

Wiatrak musi żyć – taką dewizą w swojej pracy kieruje się Jarosław Jankowski, który od kilkunastu lat zabytki dawnego młynarstwa odnawia i rekonstruuje

Na stole dokument z logo zamku krzyżackiego w Malborku. Dla Jankowskiego to rekomendacja szczególnie cenna. Powstała, gdy w ciągu wielu miesięcy razem z synem wykonał prace przy całkowitej odbudowie i rekonstrukcji młyna na tzw. wysokim zamku. – W miejscu wyjątkowo dla Malborka prestiżowym, do którego co roku trafiają tysiące turystów – dodaje Jarosław Jankowski.

Franciszkanie u wielkiego mistrza

Dla rzemieślnika i artysty takiego jak pan Jarosław to wielkie wyróżnienie. Właśnie jego wybrało muzeum z Malborka do wykonania prac rekonstrukcyjnych. Od początku prowadzone były pod ścisłym nadzorem konserwatora zabytków, bo wszystko musiało być w 100 procentach zgodne z regułami sztuki. Bez naruszenia istniejących elementów zabytkowych. – Część konstrukcji malborskiego młyna sięgała historią jeszcze do czasów wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena i końca  XIV wieku. Młyn był później wielokrotnie rekonstruowany. Zresztą nie zawsze starannie, bo trudno w taki sposób określić prace, jakie wykonali Niemcy na początku ubiegłego wieku – opowiada Jankowski.

Do pracy od samego początku zabrał się z planem i metodycznie. Robił dokumentację, wykonując setki zdjęć. Sprawdził, co zachowało się z dawnej konstrukcji zamkowego młyna, i natrafił na elementy urządzenia holenderskiego z XVII stulecia. Krok po kroku, pracując razem z synem Markiem, odzyskiwał wiekowe drewno i uzupełniał je współczesnym materiałem najwyższej jakości. – Chodziło o to, żeby młyn w Malborku odzyskał pełną sprawność. Był gotowy do użytku, tak jak w czasach zakonu krzyżackiego – dopowiada budowniczy. Prace nieraz odbywały się w przenikliwym zimnie. Nie chcieli w wychłodzonych, zamkowych wnętrzach przebierać się w kombinezony robocze. Ubierali się w nie już w hotelu, a potem na wierzch zakładali franciszkańskie habity, wypożyczone od zaprzyjaźnionego zakonnika. – Komiczny widok: dwóch braci zmierzających na zamek krzyżacki. A my z synem chcieliśmy tylko uniknąć zimna i schować zaplamione kombinezony robocze. Tymczasem jeden z historyków pracujących na zamku nas nie rozpoznał i przywitał słowami: „Szczęść Boże" – śmieje się Jankowski. Surowe wymagania konserwatorskie po zakończeniu prac okazały się niestraszne. Pani konserwator, która nadzorowała odbudowę młyna, nie kryła zadowolenia. Autorzy prac z satysfakcją patrzyli, gdy kilka razy zakręciła kompletnie odtworzonym kieratem. Od tego czasu żartują między sobą, że „kobieta w kieracie najlepiej się sprawdza". Ale przede wszystkim szczycą się pracami wykonanymi na zamku w Malborku. Dla ich firmy to realizacja wręcz sztandarowa, dodająca wyjątkowego prestiżu w środowisku budowniczych młynów i wiatraków. Znakiem wykonanej roboty pozostała też mosiężna tabliczka, przykręcona do jednej z potężnych belek.

Choć Jarosław Jankowski z zawodu jest informatykiem, miłość do wiatraków i młynarstwa w dawnym stylu ma zapisaną w genach. Brat jego dziadka miał wiatrak i młyn w miejscowości Jerka w Wielkopolsce. Z dokumentów wynika, że młynarstwem krewni Jankowskiego zajmowali się od XVII wieku! – Jako mały chłopiec wciąż miałem okazję przyglądać się wiatrakowi. Dotykać drewnianych elementów konstrukcji, przyglądać się rozkręconym śmigłom. Pod wpływem tych obserwacji zbudowałem swój pierwszy wiatrak. W szkole podstawowej, na lekcji robót ręcznych – wspomina.

Nie umiał się pogodzić faktem, że w latach 70. i 80. XX wieku drewniane wiatraki zapadały w niepamięć i niszczały. Traktowano je jak niepotrzebny element wiejskiego i miejskiego pejzażu. Rzadko kto rozumiał, że trzeba je chronić i restaurować, bo są wyjątkowe dla dziedzictwa naszej kultury. Jeden z takich wiatraków pan Jarosław odnalazł w królewskim, bo należącym kiedyś do Leszczyńskich i Sułkowskich, miasteczku Rydzyna koło Leszna. Budowla typu koźlak stała zrujnowana na jednym z przedmieść. Ale Jankowski ostro wziął się do pracy i przywrócił wiatrak do pełnej świetności. To była jego pierwsza profesjonalna praca, której poświęcił pełne 10 lat swojego życia. Było warto, bo znawcy uznali odnowiony wiatrak za najpiękniejszy w Wielkopolsce. Konstrukcję podziwiali turyści. Stała się centrum kulturowym kilkutysięcznej miejscowości. Jankowski miał pomysł, w jaki sposób miejsce uczynić jeszcze bardziej atrakcyjnym. – W niedalekiej Osiecznej stały trzy wiatraki koźlaki, obok siebie. Nie ma drugiego takiego miejsca w całej Europie. Wymyśliłem, że będę organizował nocne wycieczki rowerami między Rydzyną a Osieczną, czyli między wiatrakami. W imprezach, połączonych z pogadankami o wiatrakach, brało udział nawet tysiąc osób – opowiada.

Poprzednia
1 2 3

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy