Żyć wiatrakami
Wiatrak musi żyć – taką dewizą w swojej pracy kieruje się Jarosław Jankowski, który od kilkunastu lat zabytki dawnego młynarstwa odnawia i rekonstruuje
On sam zaś coraz bardziej czuł drewno. Potrafił rozwiązywać jego tajemnice, wydobywać na światło dzienne piękno zaklęte w słojach. Był nie tylko złotą rączką, która radzi sobie z naprawą śmigieł czy wycinaniem kół młyńskich. Również artystą kunsztownie odtwarzającym wiekowe symbole snycerskie na wiatracznych belkach konstrukcyjnych. Za kilkanaście dni będzie uczestnikiem pleneru rzeźbiarskiego, który sam organizuje. – Cieszę się, że tradycja nie zanika. Od kilku lat większość prac wykonuję z synem. Marek skończył właśnie studia licencjackie z ochrony dóbr kultury. Za dwa lata obroni pracę magisterską i będzie konserwatorem zabytków. Był jedynym studentem ze stypendium naukowym, bo żaden inny nie miał takiego jak on dorobku przy rekonstrukcji dawnych młynów i wiatraków – mówi Jarosław Jankowski.
Kunszt czy pieniądze?
Dorobek Jankowskiego jest niepodważalny. Na swoim koncie ma blisko 30 wiatraków i młynów. Remontował je, odtwarzał z zachowaniem historycznych konstrukcji i urządzeń, rozbierał po kawałku i w nienaruszonym stanie przenosił z jednego miejsca na drugie. Jest dumny z prac w Malborku, ale jego firma rekonstruowała też wiatrak holenderski w Muzeum Pierwszych Piastów w Lednicy koło Poznania, prowadziła skomplikowane odtworzenie jedynego na Podlasiu młyna wodnego w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu i zrekonstruowała koźlak w podobnej placówce w wielkopolskich Sulmierzycach. Teraz artysta rzemieślnik przymierza się do prac na Podhalu i w okolicach Łodzi. Współpracuje z Holendrami, którzy już przysłali mu listy pochwalne i zaprosili do miasta Deurne, gdzie – jak zapewnili – „wiatraki czekają".
– Martwi mnie trochę, że rynek w Polsce psuje zasada „im taniej, tym lepiej". Inwestorzy stosują ją zbyt często. Takie myślenie otwiera furtkę dla firm stolarskich, którym nie poszło w branży. Są przekonane, że rekonstrukcja wiatraka czy młyna to prosta sprawa i nie wymaga wielkiego kunsztu. A jest dokładnie na odwrót. Przecież dobra rekonstrukcja musi kosztować, wystarczy policzyć choćby koszt dobrze wysuszonych desek ze szlachetnego modrzewia – przekonuje Jankowski. I przyznaje, że jako przedsiębiorca znalazł się już w sytuacji, że zlecenia same go szukają. A on może bez przeszkód stosować zasady, które wyznaje. – Jesteś mistrzem wtedy, gdy ktoś zachwyci się twoją pracą. Zobaczy ją, dotknie i powie, że zrobiłeś coś pięknego – dopowiada. Jest naprawdę dumny, że będzie odnawiał wiatrak niedaleko Zakopanego. Bo górale sami doskonale znają się na drewnie. Potrafią jak nikt inny budować z desek, urodzili się wręcz z ciesielskimi toporkami w ręku.
Wiatrak swój widzę ogromny
W Osiecznej, miejscu zachowania trzech wiatraków koźlaków, pan Jankowski założył prywatne Muzeum Młynarstwa i Rolnictwa. Pieczołowicie odnowił drewniane młyny i przywrócił je do dawnej świetności. Teraz przyjmuje wycieczki i półkolonie, organizuje wieczory historyczne i spotkania integracyjne. Opowiada ludziom o konstrukcji wiatraków, niezwykłej historii miejsca i pracy dawnych młynarzy. By wzbogacić ofertę, razem z synem wybudował też wierną kopię młyna wodnego z XVII wieku, który w tamtych czasach pracował na rzeczce przy ujściu do Jeziora Łoniewskiego. – Młyny i wiatraki muszą żyć – przekonuje pan Jarosław, z dumą prezentując swoje prace. Jest prezesem stowarzyszenia Wiatraki Wielkopolski, fascynuje go turystyka wiatrakowa. – Do młynarstwa powrotu już nie ma, ale walory historyczne są wielkim potencjałem. Z pewnością możemy tym zaciekawić turystów rodzimych i z całego świata – dodaje.
Jarosław Jankowski ma teraz marzenie, by zbudować coś, czego dotąd nie zrobił nikt: wiatrak koźlak z drewnianymi śmigłami normalnej wielkości i z wyposażeniem odtworzonym w pełnej zgodzie z tradycją. Ale pod jednym względem zupełnie wyjątkowy – ściany miałyby zostać zbudowane z przezroczystego plastiku. Tak by z zewnątrz można było dokładnie zaobserwować wszystko, co dzieje się w środku. – A tam każdy element byłby podświetlony diodą i wyeksponowany. Dodatkowo ten wyjątkowy wiatrak miałby się kręcić wokół własnej osi. Mam wizję, że to byłoby wyjątkowe miejsce i wyjątkowy obiekt. Atrakcja na wielką skalę. I wiem, że tylko ktoś tak szalony i zakochany w wiatrakach jak ja może coś podobnego wybudować – przyznaje pan Jarosław.