Najeźdźcy z dzikiego kraju
Od komicznych docinków po przypadki chamstwa wobec kobiet – reakcja Czechów i Słowaków na udział Polski w stłumieniu Praskiej Wiosny w sierpniu 1968 r. była bardzo zróżnicowana
Jedną z form biernego oporu był czeski bojkot różnego rodzaju spotkań służbowych z Polakami. W pierwszych dniach po agresji funkcjonariusze SNB, np. z placówek w miejscowościach Olešnice v Orlických horách czy Orlické Záhoří, odmawiali udziału w spotkaniach granicznych z polskimi wopistami. W tym drugim przypadku czeski funkcjonariusz stwierdził, że najpierw polskie wojska muszą opuścić jego kraj.
Afront wobec Polaków wykazywały nawet służby ratownicze. Oto 23 stycznia 1969 r. po polskiej stronie odbyła się narada dotycząca bezpieczeństwa w górach, w której oprócz członków Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego mieli wziąć udział przedstawiciele czeskiej Horskiej Služby. Ze strony HS w naradzie uczestniczyły jednak tylko dwie osoby. Pozostałe odmówiły, co argumentowały tym, że nie mają przyjemności w spotykaniu się z Polakami.
Jabłkami w okupantów
Był to Wersal w porównaniu z – delikatnie to ujmując – mniej eleganckimi formami wyrażania dezaprobaty. Patrolujący linię graniczną wopiści narażeni byli na symboliczne, lecz niewybredne gesty ze strony Czechów. 22 sierpnia 1968 r. w rejonie przysiółka Černá Voda trzech Czechów pluło przez granicę i wygrażało pięściami w stronę żołnierza WOP ze strażnicy w Lubawce. Złość i gniew dosięgały zresztą nie tylko żołnierzy, lecz także polskich wczasowiczów odpoczywających w terenie przygranicznym. Szczególnie dogodnym do tego rodzaju ekscesów miejscem była Kudowa-Zdrój, gdzie kręta linia graniczna w niektórych miejscach przebiegała tuż obok zabudowań. W ostatniej dekadzie sierpnia 1968 r. zanotowano tam kilka przypadków obrzucania przez granicę kamieniami polskich wczasowiczów.
Odpowiedzią na agresję militarną była agresja słowna. Wulgaryzmy, wyzwiska i złośliwości spotykały zarówno polskich żołnierzy, jak i cywilów. Gdy 21 sierpnia w Meziměstí przewrócił się polski czołg, pozostawiono przy nim na warcie żołnierza. Mieszkańcy miasta ubliżali mu i prowokowali go, obrzucając ogryzkami jabłek.
Czesi nie wahali się także złorzeczyć przywódcom „zaprzyjaźnionych" państw. 7 września 1968 r. przy szlabanie granicznym w Górach Kamiennych na szosie Głuszyca – Janovičky ośmiu Czechów wulgarnie wyrażało się o Breżniewie i Gomułce w obecności wopisty. Wopiści z Łużyckiej Brygady WOP wielokrotnie spotykali się z wrogimi wypowiedziami, nazywano ich „ruskimi pachołkami" i „sługusami Gomułki". Jak relacjonował 25 stycznia 1969 r. dowódca Łużyckiej Brygady WOP płk Henryk Chmielak w piśmie do Oddziału Operacyjno-Szkoleniowego Dowództwa WOP, „31 grudnia 1968 r. około godziny 13 w Karkonoszach na szlaku turystycznym obok góry Śmielec trzech obywateli czechosłowackich, stojąc w odległości około 20 metrów od granicy, machało rękami i wołało do polskiego wopisty «Okupanci»".
25 stycznia 1969 r. dowódca strażnicy WOP Kamieńczyk nawiązał w górach rozmowę z dwoma mieszkańcami Pragi. Ci oświadczyli mu, że w Czechosłowacji żyje nie kilku, lecz 14 milionów kontrrewolucjonistów. Kilka dni później, 5 lutego 1969 r., inny wopista spotkał na przebiegającej wzdłuż granicy Drodze Przyjaźni Polsko-Czechosłowackiej grupę około 100 żołnierzy czechosłowackich. Powiedzieli oni, że w schronisku Luční bouda jest ich 300, ale przyjdzie jeszcze więcej i wtedy podczas manewrów wystrzelają Polaków jak kaczki.
Wstrętne Polki
Nie brakowało też przypadków czynnego oporu. Jedną z najpowszechniejszych metod było wznoszenie przez ludność czeską barykad i zapór na drogach przecinających granicę. Przeszkody te były pracowicie usuwane przez polskich żołnierzy. 22 sierpnia o godzinie 11.30 wopiści stwierdzili, że ludność czeska zabarykadowała przewróconymi drzewami drogę łączącą polską wieś Kocioł z czeską miejscowością Olešnice v Orlických horách. Drzewa usunięto, ale 26 sierpnia tuż przed północą na tej samej drodze ugrzązł polski samochód wojskowy, bo okazało się, że na szosie Czesi ułożyli taśmę nabitą gwoździami. W Trutnovie 22 sierpnia mieszkańcy zrzucili z cokołu radziecki czołg i użyli go do wzniesienia barykady. Swój udział w działaniach dywersyjnych mieli kolejarze, np. 23 sierpnia o godzinie 10 w Ústí nad Orlicí Czesi odczepili od pociągu wagony z wojskiem i skierowali je w niewłaściwą stronę. Nieznani sprawcy usiłowali też zakłócić łączność. Gdy 29 sierpnia 1968 r. żołnierze zbudował linię telefoniczną z Okrzeszyna do Trutnova, to już nazajutrz ktoś przeciął kabel.