Jak Polacy cywilizowali Syberię
Nasi rodacy mają olbrzymi wkład w zbadanie i rozwój Syberii. Ten pozytywny aspekt wspólnej polsko-rosyjskiej historii przypomniała niedawno wyprawa zorganizowana przez znanego podróżnika Jacka Pałkiewicza
Syberia – kilka dźwięcznych głosek, które opisują ogromny obszar rozciągający się między Uralem i Oceanem Spokojnym. W uchu Polaka ta tajemnicza i egzotyczna nazwa brzmi jednak złowrogo, przywołuje wizje wynędzniałych zesłańców, katorżników i więźniów sowieckich łagrów. W polskiej tradycji, historii i literaturze Syberia to „więzienie narodów" i „nieludzka ziemia", symbol cierpienia i zniewolenia setek tysięcy naszych rodaków. Jest to obraz jak najbardziej prawdziwy, aczkolwiek niepełny. Mało kto zdaje sobie dzisiaj sprawę, że Syberia miała także łagodniejsze i zdecydowanie bardziej przyjazne oblicze. W drugiej połowie XIX w. stała się dla licznej rzeszy Polaków miejscem, gdzie mogli zrealizować swoje pasje naukowe, podróżnicze i ekonomiczne. Wielu z nich przyczyniło się do oswojenia rozległych dziewiczych obszarów, często było jedynymi rozsadnikami europejskiej cywilizacji na tym terenie. Zwykle wyruszali na Syberię w kibitkach lub zesłańczymi „etapami", z wysokimi wyrokami za udział w powstaniu styczniowym. Kiedy po pewnym czasie reguły odbywania kary stawały się mniej uciążliwe, często już z własnej woli, zafascynowani przyrodą i możliwościami, jakie daje Syberia, rozpoczynali pionierskie prace badawcze. Ich los zwykle zależał od nich samych, od ich wykształcenia, przedsiębiorczości i determinacji.
Inny aspekt obecności Polaków w tym rejonie świata to dobrowolna emigracja zarobkowa. Po powstaniu listopadowym i styczniowym z zaboru rosyjskiego bez zewnętrznego przymusu, za chlebem, udawały się na wschód coraz liczniejsze grupy chłopów, robotników, lekarzy, prawników, inżynierów i kupców, którzy kolonizowali i zagospodarowywali odległe i zupełnie dla nich egzotyczne krainy.
Szacuje się, że co piąty mieszkaniec Syberii ma polskie korzenie
Polska literatura i sztuka w kontekście Syberii bardzo rzadko wychodziły poza martyrologiczne ramy. „Sybir" próbowali demitologizować m.in. Igor Newerly we „Wzgówrzu Błękitnego Snu" i Stanisław Maria Saliński we wspomnieniach zatytułowanych „Ptaki powracają do snów", gdzie opisał losy przedstawicieli polskiej inteligencji, budujących zręby cywilizacji na dalekich rubieżach Imperium Rosyjskiego. Podobne obrazy znajdziemy w monumentalnym dziele Juliana Glaubicza Sabińskiego pt. „Dziennik syberyjski".
Po latach tym właśnie tropem postanowił pójść znany odkrywca i podróżnik Jacek Pałkiewicz. Celem zorganizowanej w lipcu tego roku wyprawy „Szlakiem polskich badaczy Syberii" było przede wszystkim przypomnienie zasług zesłańców, m.in. słynnej trójki: Aleksandra Czekanowskiego, Jana Czerskiego i Benedykta Dybowskiego, którzy w skrajnie trudnych warunkach stworzyli prawdziwą epopeję w eksploracji Bajkału i innych rejonów Syberii. Ich imionami nazwano pasma górskie, szczyty, przełęcze, doliny, miasta.
Niewiele jednak zabrakło, aby najbardziej znany z trójki badaczy – Benedykt Dybowski – nigdy nie trafił na Syberię. W 1864 r. Rosjanie skazali go bowiem na karę śmierci.
Odkrywcy błękitnego oka Syberii
Kiedy 26 marca 1864 r. Dybowski zostaje aresztowany i trafia do celi X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej, jest już uznanym naukowcem i jednocześnie (z punktu widzenia Rosjan) buntownikiem recydywistą. Gruntowne wykształcenie w zakresie medycyny i nauk przyrodniczych zdobywa podczas studiów na uniwersytetach w Dorpacie, Wrocławiu i Berlinie. Już wtedy aktywnie włącza się w działalność niepodległościową. Po raz pierwszy trafia do więzienia za udział w manifestacji patriotycznej w katedrze wileńskiej. W 1862 r. rozpoczyna pracę w Szkole Głównej w Warszawie, jednak jego kariera profesorska zostaje przerwana przez wybuch powstania styczniowego. Dybowski bierze w nim czynny udział – piastuje wysokie stanowisko komisarza Rządu Narodowego na Litwę i Białoruś. Po upadku powstania carski sędzia nie ma litości, skazuje Dybowskiego na śmierć przez powieszenie. Wstawiają się za nim niemieccy koledzy zoolodzy, którzy za pośrednictwem kanclerza Bismarcka wypraszają u cara złagodzenie kary. Ostatecznie wyrok brzmi: 12 lat katorgi.