Powiedzieli
Swoją metamorfozą zaskoczyłaś wszystkich. „To naprawdę Chylińska?", pytano. Kiedy występowałaś w O.N.A., nie zależało ci, żeby się podobać?
Wydaje mi się, że każdemu zależy. Nie wierzę, gdy dziewczyna mówi, że nie chciałaby być piękna i zgrabna. Ale czasem nie ma się motywacji, żeby coś z sobą zrobić, i wtedy łatwiej przyjąć pozę „mam to gdzieś". Był czas, kiedy ważyłam ponad 70 kg, miałam krzywe zęby. Na dyskotekach w szkole podpierałam ściany. Brakowało mi potwierdzenia mojej kobiecości. Bo nawet jeśli jesteś gruba, ale twój chłopak mówi, że kocha „swojego pączuszka", to wtedy siebie akceptujesz. Chłopaki z zespołu przy wódce wznosili toasty: „Zdrowie pięknych dziewczyn i twoje, Agnieszka!". To mnie bolało, ale oczywiście krzyczałam: „Zdrowie!".
Im bardziej się cierpi, tym głośniej się temu zaprzecza.
Ale dzięki temu nagrałam parę fajnych płyt. Kiedy cierpiałam, nieźle mi szło pisanie tekstów.
Agnieszka Chylińska dla „Pani"
—wyb. ns