Rozstrzelana młodość
Narażały swoje życie każdego dnia powstania – jako łączniczki, sanitariuszki. Tylko w ostatnim tygodniu września 1944 r. kilka z nich za miłość do ojczyzny zapłaciło najwyższą cenę. Poświęcenie tych dziewcząt jest godne czci. Ocalmy je od zapomnienia
Ginęły od pierwszych minut powstania – od kul snajperskich, zbłąkanych odłamków, bestialsko rozstrzeliwane. Do dziś nie znamy realnych liczb. Nie wiemy dokładnie ani tego, ile kobiet i dziewcząt wzięło udział w powstaniu, ani tego, ile z nich zginęło. Według danych Muzeum Powstania Warszawskiego kobiety stanowiły ok. 22 proc. wszystkich powstańców. A konkretnie? Samych pielęgniarek i sanitariuszek było ponad 5 tys. Do tego łączniczki, minerki z grup saperskich, kwatermistrzynie.
Części z nich udało się przeżyć do kapitulacji powstania 2 października 1944 r. Wydawnictwo Trio opublikowało właśnie książkę Patrycji Bukalskiej „Sierpniowe dziewczęta '44", która jest zbiorem rozmów z 21 uczestniczkami walk (wśród nich są m.in. aktorka Alina Janowska i Krystyna Zachwatowicz-Wajda). Były wówczas nastolatkami i miały to szczęście, że przetrwały powstanie. Dziś mogą dać świadectwo, mogą opowiedzieć „o walce, smaku wolności, miłości, śmierci i marzeniach. Mówią i pamiętają inaczej niż ich koledzy". Ale nie wszystkim dziewczętom dane było przeżyć. Oto epitafia kilku z nich.
Zofia Jarkowska-Krauze ps. Zosia – sanitariuszka
Miała 22 lata, gdy wybuchło powstanie. Podczas okupacji hitlerowskiej nie była zaangażowana w działalność konspiracyjną. Dopiero w pierwszych dniach walk powstańczych przyłączyła się do oddziału batalionu „Zośka". Na początku powstania była sanitariuszką w Śródmieściu, pełniła także dyżury na dachach kamienic podczas bombardowań. 5 września 1944 r., w piwnicy kamienicy przy ul. Hożej 15, poślubiła ppor. „Andrzeja Pola" (Wiktor Krauze) z 3. kompanii „Giewonta" batalionu „Zośka". Wraz z mężem dołączyła do jego oddziału, z którym przeszła na Górny Czerniaków. Poległa 23 września – trafiona odłamkami granatnika w głowę – podczas próby przebicia się z Górnego Czerniakowa do Śródmieścia. Po wojnie jej ciała nie odnaleziono; symboliczna mogiła znajduje się w kwaterach batalionu „Zośka" na Powązkach Wojskowych w Warszawie.
Irena Wiktoria Kowalska-Wuttke ps. Irka – łączniczka
Zginęła w wieku 24 lat. Podharcmistrzyni, uczestniczka powstania warszawskiego w 3. kompanii „Giewonta" batalionu „Zośka". Była uczennicą Gimnazjum im. Królowej Jadwigi i harcerką 14. Warszawskiej Żeńskiej Drużyny Harcerskiej, tzw. Błękitnej Czternastki. Studentka Wydziału Elektrotechnicznego Politechniki Warszawskiej. Brała udział w kampanii wrześniowej, była radiotelegrafistką w służbie łączności, gasiła pożary oraz ratowała zasypanych. Podczas okupacji niemieckiej działała w konspiracji. Jako kurier Armii Krajowej jeździła pod koniec 1942 r. do Wilna i Lwowa. Należała do Organizacji Harcerek i współpracowała z Grupami Szturmowymi. Brała udział w akcjach Małego Sabotażu. W 1942 r. aresztowało ją gestapo, spędziła kilka miesięcy na Pawiaku.
W powstaniu służyła jako łączniczka. Trzeciego sierpnia wraz z grupą instruktorów „Pasieki" przeszła do Śródmieścia. Do batalionu dołączyła dopiero po przebiciu się „Zośki" do Śródmieścia. 5 września 1944 r. w piwnicy kamienicy przy Hożej 15 poślubiła Jana Wuttkego. Ślubu udzielił im ksiądz Józef Warszawski. Wkrótce wraz z mężem znalazła się na Czerniakowie i została przyjęta do kompanii „Rudy" batalionu „Zośka". 23 września w rejonie ul. Wilanowskiej została wzięta do niewoli przez hitlerowców. Rozstrzelali ją następnego dnia – 24 września na Woli (najprawdopodobniej w podziemiach kościoła św. Wojciecha przy ul. Wolskiej). Jej ciała nigdy nie odnaleziono. Symboliczna mogiła znajduje się w kwaterach żołnierzy batalionu „Zośka" na Wojskowych Powązkach w Warszawie. W tym samym grobie pochowano jej siostrę – sanitariuszkę Marię Kowalską ps. Maryna (kompania „Giewonta").
Jej mąż Jan Wuttke, ps. Czarny Jaś, zginął 19 września 1944 r. przy ul. Wilanowskiej.