Trzej panowie W.
W październiku na ekrany polskich kin trafi ostatni „Człowiek z...” Andrzeja Wajdy: „Wałęsa. Człowiek z nadziei”
– Pierwsza opinia Lecha Wałęsy na temat mojej gry jest znana – mówi Robert Więckiewicz. – W wywiadzie dla Radia Gdańsk stwierdził, że nie był takim zarozumialcem i bufonem, jak go przedstawia Więckiewicz. Natomiast pan Wałęsa często zmienia zdanie na różne tematy i w Wenecji stwierdził, że jednak wszystko jest w porządku. Jestem usatysfakcjonowany, bo mogę sobie wybrać, która odpowiedź mi bardziej pasuje. Dla mnie istotne było to, co zdarza się w scenariuszu, i skupiłem się tylko na przedziale czasowym 1970–1989. Odciąłem to, co zdarzyło się później, dlatego że dzisiejsza perspektywa i ocena Lecha Wałęsy w znacznym stopniu mogłyby zakłócić wykonanie tego zadania.
W napisach końcowych pojawia się informacja, że w filmie wykorzystano historyczny... żółty sweter Lecha Wałęsy, w którym podpisywał porozumienia sierpniowe. Robert Więckiewicz miał z nim trochę kłopotów, bo był gryzący, a ponadto aktor nie mógł się w niego wbić. Musiał grać na bezdechu, a poza tym nie mógł swobodnie zapalić papierosa, bo ze sweterkiem przyjechało... dwóch ochroniarzy.
Światowa premiera filmu odbyła się 5 września na festiwalu w Wenecji. Kilkunastominutową owacją na stojąco uhonorowano tam nie tyle sam film, przyjęty zresztą bardzo życzliwie, ile przybyłego na premierę Lecha Wałęsę. Polska uroczysta premiera odbędzie się 4 października w Teatrze Wielkim. Film będzie polskim kandydatem do Oscara.
8 października pokazany zostanie w Bibliotece Amerykańskiego Kongresu w Waszyngtonie i – jeśli zjawi się tam osobiście Lech Wałęsa – znów czeka go tam wielka owacja. Oznaczać to będzie, że świat nadal wie tyle, ile wie, czyli niewiele. I z filmu Andrzeja Wajdy nie dowie się więcej. „Wałęsa. Człowiek z nadziei" to dobry obraz. Szkoda tylko, że prawdziwy inaczej.