Najnowsza interwencja Uważam Rze

Tu i teraz

Procesy w sprawie afery w FOZZ ciagnely sie przez 14 lat. Wyjasnily niewiele

Afera założycielska III RP

Leszek Pietrzak

W jej wyniku wyprowadzono z Polski co najmniej kilka miliardów dolarów, a osoby, które ją wykryły, zginęły w tajemniczych okolicznościach. Afera FOZZ do dzisiaj jest symbolem słabości III RP w walce z postkomunistycznymi układami i korupcją

7 października 1991 r. służbowa lancia prof. Waleriana Pańki wyruszyła z Warszawy do Katowic, jadąc słynną „gierkówką" – trasą szybkiego ruchu łączącą oba miasta. Gdy samochód szefa NIK zbliżał się do leżących przy trasie Słostowic, zderzył się z jadącym z naprzeciwka bmw. Siła uderzenia była tak duża, że lancia rozpadła się na dwie części. Zginęli profesor Pańko oraz szef Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu Jerzy Zaporowski. Wypadek przeżyli jadąca z profesorem żona Urszula oraz prowadzący auto kierowca BOR. Przybyła na miejsce ekipa policyjna od początku podchodziła do zdarzenia jak do standardowego wypadku samochodowego. Gdy ruszyło śledztwo, wokół niego zaczęły dziać się różne „dziwne przypadki". Oto bowiem okazało się, że niedokładnie dokonano oględzin miejsca wypadku i nie zabezpieczono wielu dowodów – kilka dni po wypadku znaleziono dwie reklamówki z rzeczami pochodzącymi z rozbitego auta. Ale na tym się nie skończyło. Z upływem czasu okazało się, że nie uwzględniono wszystkich zeznań świadków, w tym m.in. żony profesora Pańki, która mówiła o wybuchu pod maską samochodu, tuż przed zderzeniem. Prowadzących śledztwo nie zainteresowało także wiele ważnych faktów, jakie przydarzyły się szefowi NIK, jak chociażby to, że w ostatnich tygodniach przed wypadkiem otrzymywał on anonimy z pogróżkami oraz że do jego służbowego mieszkania dokonano włamania. Nikt nie dał też wiary zeznaniom Urszuli Pańko, która mówiła, że jej mąż kilka dni przed wypadkiem wypowiedział do niej niezwykle sugestywne słowa: „Uleńka, ja za dużo wiem!". Całkowicie zlekceważono także fakt, że z szafy pancernej prezesa NIK zniknęły dokumenty dotyczące najważniejszych afer gospodarczych, na których ślady natrafili jego podwładni.

FOZZ kontrolowali wysocy oficerowie z Oddziału „Y", najbardziej zakonspirowanej struktury wywiadu wojskowego PRL. Ich zadaniem było zabezpieczenie interesów ZSRR w Polsce

W efekcie bardzo ułomnego śledztwa Sąd Wojewódzki w Piotrkowie Trybunalskim za winnego katastrofy w całości uznał kierowcę BOR, skazując go na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. Ten jednak nie mógł przeboleć, że został jedynym winnym śmierci dwóch osób, i niebawem w niewyjaśnionych do końca okolicznościach zakończył życie. Epilog sprawy wypadku szefa NIK nastąpił w następnych latach. Dwóch policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce zdarzenia, w 1993 r. utonęło na rybach, i to w miejscu, w którym raczej trudno byłoby się utopić. Dzisiaj z perspektywy czasu wszystko wydaje się układać w logiczny ciąg zdarzeń. A te zaczęły się wtedy, gdy profesor Walerian Pańko został szefem NIK, a jego ludzie byli już na tropie potężnej afery w FOZZ.

Próba kontroli

Dla prof. Waleriana Pańki fotel prezesa NIK to nie był kolejny „stołek", jaki osiągnął w swojej karierze. Był już prawnikiem, nauczycielem akademickim, posłem, ale zawsze czuł się przede wszystkim państwowcem, zatroskanym o dobro swojej ojczyzny. Gdy 23 maja 1991 r. obejmował stanowisko prezesa NIK, traktował to jako kolejną misję, być może nawet najważniejszą w jego karierze życiowej. Dobrze wiedział, że spada na niego zadanie przystosowania NIK do nowych warunków, a przede wszystkim ogromny ciężar trudnych spraw, z jakimi będzie musiał się zmierzyć. To był w Polsce czas głębokich zmian, które miały zaprowadzić zasady demokracji i wolnego rynku. Dynamiczną rzeczywistość tamtego czasu co chwilę przerywały głośne upadki kolejnych przedsiębiorstw, skandale prywatyzacyjne i afery gospodarcze. W ich tle widać było pączkujące z niczego spółki i rosnące w oczach fortuny nowych oligarchów, coraz huczniej obnoszących się ze swoim nowym bogactwem. Na pierwszy rzut oka można było odnieść wrażenie, że tak naprawdę nikt nad tym nie panuje, a wszystko sterowane jest rękami niewidzialnych demiurgów polskiej transformacji. Właśnie w takich warunkach profesor Walerian Pańko obejmował NIK – jeden z tych urzędów, które miały zająć się wszystkimi „chorobami" polskiej gospodarki. Pańko wierzył jednak, że podoła temu zadaniu. Jego głębokie poczucie misji szybko jednak zderzyło się z brutalną rzeczywistością. Kolejne kontrole jego ludzi i przedkładane mu raporty przyprawiały go o zawrót głowy. Nigdy nie sądził, że polskie państwo może być aż tak chore.

Poprzednia
1 2 3 4 5

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Wojciech Romański

W smoczym kręgu

Hubert Kozieł

Czy Podesta zadławi się pizzą?

• SPISKOWA TEORIA WSZYSTKIEGO • Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych były wielkim zwycięstwem zwolenników spiskowej teorii dziejów. Potwierdziły bowiem wiele ich tez