Azor w rejestrze centralnym
Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna zamierza kontrolować bazy czipowanych zwierząt. – To zamach na przedsiębiorców – ostrzegają twórcy rejestrów
Bomba wybuchła na październikowym posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. – Była awantura. Nawet chciałem przerwać posiedzenie – przyznaje przewodniczący grupy poseł Paweł Suski. Poszło o projektowaną właśnie nowelizację ustawy o ochronie zwierząt. A ściślej zapis dotyczący czipowania i prowadzenia rejestru psów i kotów w Polsce. Nowelizacja zakłada obowiązek elektronicznego znakowania zwierząt i powstanie centralnego rejestru.
Ktoś chce położyć łapę
– Ponieważ wszczepienie transpondera to zabieg wykonywany przez lekarza weterynarii, a my jako samorząd zawodu zaufania publicznego sprawujemy pieczę nad sposobem wykonywania go przez lekarzy weterynarii, uważamy się za organ właściwy do prowadzenia takiego rejestru – przekonywał Jacek Łukaszewicz, prezes Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. I rozgrzewa do białości atmosferę wśród właścicieli obecnie funkcjonujących baz. – To absurd – protestuje Michał Mackiewicz, który wraz z bratem Bartoszem od ośmiu lat prowadzi bazę Safe Animal. Zarejestrowano w niej prawie milion zwierzaków, w tym blisko 800 tys., 84,5 tys. kotów, 544 fretki, 258 królików i 56 szynszyli. Tylko w tym roku bazę, do której dostęp ma prawie 3 tys. weterynarzy oraz wszystkie straże miejskie i schroniska, odwiedzono pół miliona razy. – Izba, będąca niczym innym jak stowarzyszeniem, które zawiązało się w głębokiej komunie, chce położyć łapę na czymś, co świetnie funkcjonuje na wolnym rynku – zauważa Mackiewicz. Bartłomiej Szostakowski, prowadzący działającą od ponad dekady Ogólnopolską Bazę Danych Polskiego Towarzystwa Rejestracji i Identyfikacji Zwierząt (www. identyfikacja. pl) dodaje: – Odgórne przekazanie na mocy ustawy prowadzenia rejestru samorządowi zawodowemu jest działaniem wybitnie szkodliwym dla reguł demokracji oraz wolnego rynku głoszonych przez Unię Europejską. Może prowadzić do zmonopolizowania rynku, a tym samym zatrzymania dalszego rozwoju ze względu na brak konkurencji - dodaje Szostakowski. Zdaniem właściciela Safe Animal propozycja izby byłaby zrozumiała, gdyby mikroczip był sprzętem medycznym. – Tymczasem na całym świecie wpisany jest jako przyrząd do identyfikacji zwierząt, którym można handlować na wolnym rynku. Dziwi nas, że izba chce reglamentować tego rodzaju handel – przyznaje Michał Mackiewicz.