Zdjęcie żony Mozarta
Czasami zupełnie nieświadomie ocieramy się o podróże w czasie. Dokonujemy ich jednak nie za sprawą skomplikowanych maszyn, lecz niezwykłych biografii, które obejmują wiele na pozór całkowicie sobie obcych epok i ludzi
Profesor Bronisław Łagowski opisał kiedyś przedziwne uczucie pomieszania czasów, jakiego doznał po śmierci Fridericha A. Hayeka: „Jako student słyszałem, że był kiedyś taki Hayek, który udowodnił, że gospodarka planowa prowadzi do chaosu i, co za tym idzie, gospodarka ta musi upaść. Ta opinia wydawała się głosem z innej, przezwyciężonej epoki. Uniwersyteccy ekonomiści – brylowali wówczas na Uniwersytecie Warszawskim Lange, Kalecki, Bobrowski – z rewizjonistami włącznie – odpowiadali na to tylko wzruszeniem ramion. I oto gospodarka planowa upadła, nawet powody jej wprowadzenia giną w mrokach przeszłości, a Hayek zobaczył to wszystko na własne oczy".
Kiedy więc w mediach pojawiają się informacje takie jak ta o śmierci wietnamskiego generała Vo Nguen Giapa, wywołują powszechne poruszenie i niedowierzanie. Trudno bowiem przyjąć, że człowiek, który, jak się wszystkim zdawało, od dawna należy do pokrytej kurzem historii, spokojnie żył w „naszych" czasach osiągnął godny podziwu wiek 102 lat. Dziś amerykańska wojna w Wietnamie (zakończona ostatecznie w 1975 r.) jest już zamierzchłą historią sprzed blisko 40 lat, istniejącą jedynie w zbiorowej pamięci, i to tylko i wyłącznie siłą oddziaływania amerykańskich filmów. Nikt zaś, poza zawodowymi historykami, nie pamięta już o francuskiej próbie militarnego odbudowania swojego imperium kolonialnego w Indochinach, zakończonej sromotną klęską poniesioną pod Dien Bien Phu w 1954 r. A przecież wojskami wietnamskimi dowodził wtedy nie kto inny niż zmarły kilkanaście dni temu Vo Nguen Giap.