Polskie Inwestycje Ratunkowe
III RP się rozwija. Rząd ulepił nowy państwowy twór o nazwie Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR), który ma finansować rozwój. Tusk cofa nas do epoki Bieleckiego i Balcerowicza, kiedy rozwój finansował nam Polski Bank Rozwoju (PBR), kierowany przez młodego zdolnego Wojciecha Kostrzewę.
Cele rozwojowe zostały szybko osiągnięte i bank został przejęty w 1998 r. przez nomenklaturowy Bank Rozwoju Eksportu. Do dzisiaj działa za to Agencja Rozwoju Przemysłu, która tak się prężnie rozwinęła, że zarządza nie tylko przemysłowymi bankrutami, ale i dwoma kompleksami zamkowo-parkowymi. Po co właściwie powstał PIR, skoro Polska ma łatwy dostęp do finansowania z Banku Światowego, IFC, EIB i EBOR? Odpowiedź leży w personaliach i projektach.
Do rady nadzorczej publicznego PIR wepchano już ludzi reprezentujących wpływowe grupy prywatnych interesów. A do oceny projektów zatrudniono m.in. pracownika Jana Kulczyka. Pachnie to wizjonerskim partnerstwem publiczno-prywatnym (PPP) w stylu partyjnych kolegów Jacka Protasiewicza. Pierwszy zapowiedziany projekt PIR to wpompowanie 600 mln zł z naszych pieniędzy w projekt giełdowej spółki Lotos, która utopiła już ponad miliard złotych w Morzu Północnym. Jakiej stopy zwrotu z tej naftowej inwestycji oczekuje Platforma wydobywcza?