Szpiedzy z dobrego towarzystwa
Bankierzy, milionerzy i filantropi tworzyli prywatny wywiad Franklina Delano Roosevelta
Za nieprzewidzenie ataku taką samą odpowiedzialność ponoszą służby i Roosevelt, który przez cały okres od 1933 r., kiedy to został zaprzysiężony na prezydenta, aż do 1941 r. bawił się tylko w wywiad i nie przygotował USA do ewentualnego ataku. Sabotaż i tajne akcje realizowane w sposób amatorski przeważyły nad centralizacją i koordynacją wywiadu i lekceważeniem danych dostarczanych przez nasłuch radiowy. FDR przez wiele lat nie czytał i nie był zainteresowany tą formą informacji, które w przededniu wojny jasno określały, że do niej dojdzie. W tym przypadku FDR był całkowitym przeciwieństwem Churchilla, który do wywiadu radiowego przywiązywał wielką wagę i osobiście czytał raporty z nasłuchów i najciekawsze depesze przeciwnika.
Tajna armia
Zmęczony konfliktami oraz rozgrywkami w swojej administracji FDR otrzymał w czerwcu agencję, o jakiej marzył. Biuro Służb Strategicznych (OSS) było połączeniem – jak się wydaje – dwóch bliskich prezydentowi nurtów. Za sabotaż, pomoc partyzantom, kontrwywiad odpowiadali teraz poeci, krytycy literaccy, archeologowie i historycy, maklerzy giełdowi i prawnicy. Nową strukturę zasiliło też kilku członków The Room z Kermitem Rooseveltem i Davidem Bruce'em na czele. Następnie wielu z nich już po wojnie trafiło do CIA, gdzie stali się wielce utalentowanymi antykomunistycznymi wojownikami. Roosevelt zmarł 12 kwietnia 1945 r. i wbrew jego woli Donovan nie został szefem nowej agencji wywiadowczej czasu pokoju. W 1944 r. 53-letni Vincent Astor oficjalne wycofał się z wywiadu. Zmarł 3 lutego 1959 r. Pięć dni później z tym światem pożegnał się jego największy konkurent do szefowania wywiadowi amerykańskiemu William „Dziki Bill" Donovan.