
Bruksela nam szkodzi
Wiele unijnych regulacji jest zwyczajnie zbędnych, inne faworyzują firmy z określonych krajów, jeszcze inne wzbudzają zdziwienie swoją absurdalnością
Już ponad 90 proc. uchwalanego w Polsce prawa ma swoje źródło w Brukseli. Wprowadzane przepisy są niekorzystne dla polskich przedsiębiorstw. Unijne prawo uderza w rynki tytoniowy i wydobywczy oraz w przemysł. Czy polscy europarlamentarzyści i rząd potrafią skutecznie bronić naszych interesów narodowych?
Regulacje Unii Europejskiej coraz silniej oddziałują na życie obywateli. Bruksela to prawdziwa fabryka nowego prawa. Tylko w czterech pierwszych miesiącach tego roku instytucje europejskie uchwaliły ponad 400 aktów prawnych. Były to głównie rozporządzenia Parlamentu Europejskiego, Rady Europy i Komisji Europejskiej, a także dyrektywy Komisji Europejskiej oraz decyzje wszystkich unijnych organów, przeważnie o charakterze aktów podstawowych. W 2006 r. niemiecki poseł Johannes Singhammer zwrócił uwagę, że ponad 23 tys. aktów prawnych uchwalonych w jego kraju od 1998 r. miało swoje źródło w Brukseli. Stanowiło to 80 proc. wszystkich aktów prawnych Niemiec. W tym samym roku Instytut Globalizacji zwrócił się do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o podanie analogicznych danych dotyczących Polski. Urząd nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, ale nie ma powodów, by nasza sytuacja miała się zasadniczo różnić od sytuacji Niemiec. Nadrzędna, prawotwórcza rola instytucji europejskich względem parlamentów narodowych jest dziś niekwestionowana. Trzeba jednak zauważyć, że wiele z wprowadzanych regulacji jest zwyczajnie zbędnych, inne mają charakter faworyzujący określone firmy z danych krajów, jeszcze inne zaś wzbudzają zdziwienie swoją absurdalnością.