Historia się pakuje
Historia nie krzyczy z rozpaczy, nie miota się, nie demoluje ulic i nie wysadza w powietrze budynków rządowych, ale już wydała wyrok
Tak się jakoś składa, że na osąd mężów stanu zawsze jest bardzo nie w porę i stanowczo zbyt wcześnie. Kiedykolwiek by nie próbować, zwykle dystans okazuje się zbyt mały, groby zbyt świeże, perspektywa zbyt wąska, kontekstów nie sposób się doliczyć, a archiwów otworzyć.
Dlatego ulubioną instancją odwoławczą polityków jest werdykt Historii. Historia nas osądzi! – cedzą wyniośle politycy nawet wtedy, gdy wojsko przed nimi nie okazuje się kompanią reprezentacyjną, tylko plutonem egzekucyjnym.
No bo nawet nie wiadomo, kiedy będzie ta cała Historia, a jeśli wreszcie przyjdzie, to wszyscy zainteresowani dawno już będą martwi, więc jej opinia guzik kogoś obejdzie, zwłaszcza samego zainteresowanego.
A gdy w końcu zapytać Historię choćby o najbardziej wrednego skurczysyna, to w odpowiedzi z nerwowo rozbieganym wzrokiem wymamrocze niezrozumiale pod nosem, że przecież to wszystko nie było takie proste.