Parytety? Nic na siłę
Rozmowa z Serafiną Ogończyk-Mąkowską, arbitrem Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej, właścicielką firmy Showbiz Models, wydawcą magazynu „Business & Beauty”
Jak pani łączy działalność w Kongresie Kobiet i Business Centre Club? Jedno drugiego nie wyklucza, aczkolwiek znacznie bliżej jestem związana z BCC. Do Kongresu Kobiet wstąpiłam bardziej z ciekawości, by zobaczyć, co kobiece środowisko ma do powiedzenia, zaoferowania, o czym rozmawia i jakie ma plany.
Jakie wnioski?
Nie opłaciłam drugiej składki.
Czemu?
Bicie piany, żadnych konkretów. Panie generalnie opowiadają o swoich bolączkach, o swoich problemach domowych, emocjonalnych, personalnych i nic z tego nie wynika. Przynajmniej w moim odczuciu. Ja niczego się tam nie dowiedziałam, niczego nie wyniosłam pouczającego. Żeby był jasne, nie mam nic przeciwko Kongresowi Kobiet. Z tym że uznałam, że szkoda mojego czasu. Jeżeli uczestniczę w jakichś spotkaniach, kongresach, konferencjach, to oczekuję rozwiązań, podpowiedzi, realnych korzyści, a nie wysłuchiwania narzekań.
Myślę, że uzyskałem już odpowiedź na kolejne pytanie, czyli parytety w biznesie.
Parytety? Nic na siłę. Myślę, że nie można nikogo zmusić do tego, żeby chciał być prezesem. Z drugiej strony, jeśli ktoś ma predyspozycje, czy jest kobietą czy mężczyzną, to swój cel prędzej czy później osiągnie. Sztuczne pompowanie szans ze względu na płeć, wiek, czy kolor skóry, niezależnie od kompetencji, to czysty absurd.