Mowa nienawiści
"W imieniu Związku Ludności Narodowości Śląskiej zwracamy się o przekazanie władzom Federacji Rosyjskiej naszej prośby o rozważenie możliwości niekierowania tych rakiet w kierunku Śląska" – napisał w liście do ambasadora w Rosji w Polsce Związek Ludności Narodowości Śląskiej.
Dodał przy tym, że „Mamy nadzieję, że Wasza Ekscelencja przekaże naszą prośbę władzom Federacji Rosyjskiej, aby w swoich poczynaniach uwzględniły odrębność Ślązaków od Polaków oraz uwzględniły fakt, że nie mamy wpływu na poczynania władz polskich". Pismo wywołało oczywiście oburzenie gremiów, zagrzmiały autorytety i chyba jedynie cudem nie usłyszeliśmy Jarosława Kaczyńskiego mówiącego, że Ślązacy to ukryta opcja rosyjska. Tymczasem list ten wart jest głębszego przemyślenia. No bo zastanówmy się, czy nie warto zgromadzić w jednym miejscu całej naszej elity politycznej i nie zamówić fajerwerków i dobrego uderzenia atomowego, które można by obserwować z leżaków, popijając drinki?
Weźmy takie na przykład SLD. Leszek Miller wydaje się zrozumiał, że jeśli po wyborach wejdzie w koalicję z Platformą, ta nie odda mu zbyt wiele udziałów w spółkach skarbu państwa, urzędach, ministerstwach i wszędzie tam, gdzie można się popaść za pieniądze z budżetu. Efekt tych przemyśleń jest taki, że coraz częściej spotkać można wysokich ekskomunistów, którzy przebąkują, że „ten numer z Blidą to w sumie nie wina Kaczora, to ten Ziobro, on jak wiadomo jest w Socjalnej Polsce, więc w sumie gdyby co do czego doszło, to...".