Pochwała ryzyka
W czasach, gdy na świecie dominowała cywilizacja europejska, nikt normalny nie kwestionował zasady „kto nie ryzykuje, ten nie je”. Oczywiście zasada ta dotyczy mężczyzn. I to mężczyzn myśliwych
Antropolodzy wyróżniają dwa typy mężczyzn: „myśliwych" i „rolników". Odróżnia ich właśnie stosunek do ryzyka. Otóż człowiekowi idealnie racjonalnemu powinno być wszystko jedno, czy daje mu się 1000 zł, czy też przedstawia mu się taką propozycję: „rzucimy monetą, jeśli wypadnie orzeł, dostaje pan 2000 zł, jeśli reszka nic!". Jednak ludzi idealnie racjonalnych w praktyce nie ma. Jedni, ci „myśliwi", wolą ryzyko. Ci wybiorą loterię (2000 albo nic) i w dodatku grają w totka (gdzie szansa wygranej jest dwa razy mniejsza) czy w ruletkę (gdzie szansa wygranej jest o 1/37 mniejsza). „Rolnik" woli pewne 1000 zł, do domów gry nie uczęszcza, i nawet w toto-lotka grać nie lubi. Natomiast gra w „odwróconą grę hazardową", jaką są ubezpieczenia. Przytakują mu firmy ubezpieczeniowe: „Przezorny Zawsze Ubezpieczony"!
Rolnicza propaganda
Nie ukrywajmy: kobiety, same niemal zawsze „rolniczki", w większości wolą „myśliwych" choć jako mężów ostatecznie często wybierają „rolników". Bo jednak bezpieczeństwo... Z podejmowaniem działalności gospodarczej nieodmiennie kojarzone było ryzyko. Podobnie zresztą jak z prowadzeniem wojen. Dlatego „myśliwi", będący w mniejszości, zawsze stanowili elitę społeczeństwa, narzucali mu swoje wartości i ideały. Dlatego właśnie młodych mężczyzn uczyło się, że „kto nie pracuje niech nie je". Wszystko zmieniło się w momencie wprowadzenia demokracji.