
Haracz Myszki Miki
Jak prawo autorskie niszczy kulturę i drenuje nasze kieszenie
Nie ma żadnych dowodów na to, że prawo autorskie zwiększa produktywność twórców. Jedynym powodem, dla którego ochrona utworów trwa nawet ponad 100 lat, jest lobbing amerykańskiego przemysłu rozrywkowego wspierany przez tamtejszych polityków. W ten sposób od ponad 40 lat ściągają oni haracz z całego świata, by finansować deficyt w handlu zagranicznym USA.
Monopol Disneya
W XX w. Myszka Miki i inni bohaterowie kreskówek Disneya już dwukrotnie mieli przejść do domeny publicznej. Zgodnie z prawem z 1909 r. Disney miał stracić monopol na Myszkę Miki w 1988 r., na Pluta w 1990 r., na Goofy'ego w 1992 r., a na Kaczora Donalda w 1994 r. Jednak w 1976 r. Kongres przegłosował nową ustawę o prawie autorskim. Prawo do wyłącznych zysków z utworu zostało rozszerzone na cały okres życia twórcy i 50 lat po jego śmierci (w wypadku praw należących do firm ochronę wydłużono do 75 lat). To oznacza, że monopol Disneya na Myszkę Miki przedłużono do 2003 r., na Pluta do 2005 r., na Goofy'ego do 2007 r., a na Kaczora Donalda do 2009 r.
W 1998 r., kiedy nowe terminy ochronne zaczęły się zbliżać do końca, lobbyści Disneya znowu rozpoczęli prace. Z 13 inicjatorów ustawy wydłużającej prawa autorskie 10 członków Izby Reprezentantów otrzymało od koncernu bezpośrednie dotacje na działalność polityczną. Podobnie 8 z 12 senatorów prowadzących projekt w Senacie. Ustawa z 1998 r. wydłużyła prawa Disneya o kolejne 20 lat. Dlatego nieoficjalnie nazywano ją „ustawą o ochronie Myszki Miki".