Uważaj, komu pokazujesz dowód
Prawie 2 mln zł wyłudził z dwóch banków młody mężczyzna, korzystając z cudzych danych
Kamil S., 24-letni mieszkaniec jednej z podwarszawskich wsi, założył na początku roku działalność gospodarczą. – Zajmował się usługami i handlem – opowiada Renata Mazur, rzecznik praskiej prokuratury okręgowej, która prowadziła śledztwo przeciwko mężczyźnie. Młody biznesmen zaczął udzielać kredytów ratalnych i gotówkowych na zlecenie dwóch banków. Miał niesamowite wyniki. W ciągu miesiąca znalazł prawie 250 kredytobiorców, co daje średnio 10 dziennie. – Takich wyników nie mają nawet najlepsi fachowcy pracujący latami – przyznają bankowcy
Pieniądze do kieszeni
Tajemnica sukcesu zawodowego Kamila S. wyszła na jaw już po kilku tygodniach. Okazało się, że sam składał wnioski w imieniu rzekomych klientów. Oni nawet o tym nie wiedzieli. Bankowe centrale przelewały pieniądze na konto współpracownika, a ten miał podpisywać umowy z kredytobiorcami i przekazywać im gotówkę. W rzeczywistości jednak żadnych umów nie podpisywał, a gotówkę zachowywał dla siebie.
Banki szybko się zorientowały, że nikt nie spłaca kredytów. Zaczęły ponaglać kredytobiorców. Ci z kolei zaczęli masowo składać reklamacje, że żadnych kredytów nie zaciągali. Jeden z banków powiadomił prokuraturę. Okazało się, że Kamil S. (z którym zdążono już rozwiązać umowę o współpracy) wyłudził w ten sposób 300 tys. zł. Złożył wnioski w imieniu 87 osób, które wcale nie chciały kredytu z tego banku. Drugi ze współpracujących z mężczyzną banków stracił więcej, bo 1,5 mln zł. Taką kwotę w imieniu 157 klientów pobrał Kamil S.