Władza to MY
Ukraińska eurorewolucja, niczym polski Sierpień '80, ogarnia coraz większe połacie kraju i stawia przed Europą poważne wyzwania
Miało być prosto: skrajnie nacjonalistyczny zachód kraju, promoskiewski i twardo popierający Wiktora Janukowycza wschód. Świat oligarchów i homo sovieticus taki obraz Ukrainy od lat kreowali polscy i europejscy spece od polityki wschodniej. Ostatnie tygodnie pokazały, że o Ukrainie wiedzieli tyle co nic, a Europa musi się o kraju nad Dnieprem wiele nauczyć, jeśli rzeczywiście chce sobie ułożyć sensowne relacje z naszym wschodnim sąsiadem, a przede wszystkim z jego społeczeństwem.
Choinka na krwi
Nie jest jasne, dlaczego nocą z 29 na 30 listopada, kiedy zebrani na Majdanie Niepodległości studenci właściwie byli już o krok od rozejścia się do domów, władza zdecydowała się urządzić w centrum Kijowa prawdziwą masakrę. Czy był to efekt problemów psychicznych, które gnębią Wiktora Janukowycza (jak twierdzi Taras Czornowił, były szef sztabu wyborczego prezydenta)? Czy może – jak uważają inni obserwatorzy życia politycznego nad Dnieprem – raczej coś w rodzaju mafijnego paktu krwi zawartego z Putinem, który w zamian za swoje poparcie domagał się czegoś, co zamknie przed prezydentem Ukrainy drzwi na polityczne salony Europy? Oficjalnym powodem bestialskiego ataku oddziałów specjalnych milicji na śpiących 18–20-latków była potrzeba zwolnienia miejsca dla świątecznej choinki, nazwanej od razu przez kijowską ulicę „jołką na krowi", czyli choinką na krwi. Faktem jest, że urządzona wówczas jatka wstrząsnęła nawet tymi Ukraińcami, którzy polityką nie zajmują się wcale. I sprawiła, że powiedzenie „odtąd nic nie będzie już takie jak przedtem" nabrało za naszą wschodnią granicą głębokiego sensu.Protestujący Ukraińcy mają własną wizję państwa i nie chcą żyć w kraju, o którego przyszłości będą decydować oligarchowie i zblatowani z nimi politycy
Na ukraińskiej scenie politycznej na dobre pojawił się całkiem nowy podmiot. Nie „ludność" – jak obraźliwie przywykli określać swoich współobywateli politycy wszelkich opcji – ale właśnie obywatele świadomi swoich praw i mający własną wizję państwa. I to oni, a nie oligarchowie czy pozostający na ich utrzymaniu politycy, niezależnie od dalszego rozwoju sytuacji będą wyznaczać przyszłość Ukrainy.