
Snobizm made in Poland
Polscy mikroprzedsiębiorcy kreują światowe trendy. Narty z podwarszawskiej manufaktury to ostatni krzyk mody na stokach Kanady i Szwajcarii, ubrania Risk Made in Warsaw udowadniają, że bycie Żydem jest sexy, a na buty Fun in Design przychodzą zamówienia nawet z Alaski
Gdyby dwa lata temu ktoś powiedział Antoninie Sameckiej i Klarze Kowtun, że będą o nich pisać w „New York Timesie" czy „Times of Israel", popukałyby się w czoło. Nie uwierzyłyby nawet, że rodzimy magazyn „Brief" umieści ich na liście 50 najbardziej kreatywnych w biznesie, a „Jerusalem Post" napisze, że „podczas gdy w Europie rośnie antysemityzm, polskie businesswomen udowadniają, że bycie Żydem jest sexy". Artykuły w najważniejszym amerykańskim dzienniku i pismach izraelskich firma Antoniny i Klary – Risk Made in Warsaw – zawdzięcza linii Risk Oy ozdobionej motywami żydowskimi: wariacjami na temat gwiazdy Dawida, menory i zabawnymi hasłami, w których powtarza się polsko-żydowskie „oy" („oj"), często wplecione w zabawne hasła, jak na przykład „Oy oy my boy is goy".
Bluza jak Marilyn Monroe
Ale hasła nie zyskałyby sławy w świecie mody, gdyby nie nośnik, czyli ubrania Risk Made in Warsaw – z założenia niepodobne do niczego, co świat widział do tej pory. Jak Marilyn Monroe albo Apple, którym nie można przyporządkować odpowiedników. Laik powie o nich: „eleganckie dresy", znawca mody: „twórcze wykorzystanie dzianiny", a modelowy klient, najczęściej 30-latek z „pokolenia szarej bluzy" – jak nazywają je projektantki – stwierdzi: „coś dla mnie". Wykonane z miękkiej bawełny i dzianiny, wygodne jak dresy, rzeźbią sylwetkę jak najlepsze (i najsztywniejsze) kreacje wielkich krawców.
Inspiracją była szara bluza z kapturem, pozycja obowiązkowa w szafie każdego współczesnego 30-latka. Wygodna i przytulna, którą wciąga się po zrzuceniu niewygodnego korporacyjnego uniformu. – Kiedy postanowiłam stworzyć markę, zdałam sobie sprawę, że w szafie najwięcej mam właśnie szarych bluz z kapturem. I że coraz częściej zakładam je na oficjalne okazje, na przykład pod marynarkę – tłumaczy Antonina. – A skoro kaptur tak ładnie ustawia ramiona, warto stworzyć bluzę, którą można będzie założyć do pracy – dodaje. Jako dziennikarka modowa od lat ubierała się przede wszystkim szykownie, znosząc sztywne tkaniny dla dobrego efektu. Chwilowe okresy buntu w oversize'ach zarzucała po komentarzach mamy, że udało jej się zakryć wszystko, łącznie z atutami figury.
Idea przyszła ponad dwa lata temu. Opowiedziała o niej Klarze Kowtun, którą osiem lat temu poznała przy pracy dla kobiecego magazynu „Olivia", a potem – już jako szefowa działu „Uroda" polskiej edycji miesięcznika „InStyle"– zatrudniła ją w roli dziennikarki. Antonina, z doświadczeniem w pracy w dziale reklamy, produkcji sesji i dziennikarstwie, miała zajmować się kreacją marki i zapewnić finansowanie, Klara – szyć. Ale okazało się, że nie ma wystarczających funduszy, a Klara nie znosi szyć, więc trzeba było znaleźć dobrą krawcową.
Pierwszych 13 modeli Risk Made in Warsaw, w wersji damskiej i męskiej i w pełnej rozmiarówce, powstało sześć tygodni później. Szare bluzy, kominy i spódnice z zaszewkami, uwypuklające atuty i maskujące ewentualne niedoskonałości sylwetki. Projektantki pojechały z nimi na targi „Ściegi ręczne" (dzisiaj „Hush"). I sprzedały wszystko na pniu. – Inni sprzedawcy patrzyli na nas z ironią, bo tradycyjnie wystawia się po jednym modelu i to zazwyczaj w rozmiarze S. Szybko zmienili zdanie – opowiada Antonina.
W Polsce też szybko przekonali się do Riska. Kiedy w październiku 2012 r. dziewczyny opowiedziały o marce w „Dzień dobry TVN", liczba „polubień" na Facebooku podskoczyła im w 20 minut o 2 tysiące, czyli dwa razy tyle, ile przez cały poprzedni rok. Dziś mają ich ponad 23 tysiące, a codziennie dołączają nowe kliknięcia z całego świata. Od roku Klara i Antonina sprzedają ubrania nie tylko przez internet, ale we własnym butiku Risky Shop na ul. Szpitalnej w Warszawie. „Ramondreska", „Scarlet O'Szara" czy „Miś You" – wszystkie w odcieniach szarości i grafitu – kosztują od 100 do 500 zł. To obowiązkowy punkt programu turystów modowych z całego świata, których nad Wisłę przyciągają oryginalne polskie marki, takie jak Risk Made in Warsaw. To między innymi dzięki nim Warszawa zaczyna być nazywana nowym Berlinem, a światowi hipsterzy chwalą się ciuchami „Made in Warsaw".