Butik: Gry
World of tanks P
latforma: PC, Xbox360/Xbox One
Cena: darmowa
Kiedy ta gra pokazała się na rynku, nikt nie wróżył jej sukcesu. Gdy jednak przeglądarkowa aplikacja podbiła serca milionów fanów broni pancernej, Microsoft postanowił w końcu wydać ją na Xboxa 360 i Xboxa One. Zasady rozgrywki są proste. Wybieramy jeden z podstawowych czołgów, wskazujemy teren bitwy, na którym chcemy się znaleźć, i rozpoczynamy potyczkę. Zarówno nasi sprzymierzeńcy, jak i wrogowie to żywi ludzie. Maszyny, którymi się poruszamy, zostały pieczołowicie odwzorowane pod względem możliwości technicznych. Wykorzystano przy tym autentyczne dane wydobyte z archiwów II wojny światowej. Słaby silnik nie wciągnie nas pod górę, tym samym będzie skutkował wybór zbyt ciężkiej maszyny, szybkość pojazdu zależna jest dodatkowo od mocy silnika. Co ciekawe, te naturalne ograniczenia nie przeszkadzają w świetnej zabawie. Tym bardziej że wyposażenie czołgów można rozwijać, wydatkując na to zdobywane w trakcie starć punkty lub realne pieniądze przelewane na konto wydawcy.
Gdyby jednak chodziło wyłącznie o same osiągi maszyn. Sednem rozgrywki jest taktyka, współpraca z innymi grającymi, wykorzystanie właściwości terenu, a często spryt. Połączenie wszystkich powyższych elementów, niespodziewanie chyba nawet dla samych twórców gry, zaowocowało powstaniem jednego z najbardziej realistycznych symulatorów broni pancernej w historii elektronicznej rozrywki. Nie ma tu miejsca na straceńcze szarże, bo jeden celny strzał w gąsienice może wykluczyć z pola walki nawet najbardziej opancerzony pojazd. Czas na jego naprawę wykorzystają nawet najsłabsze jednostki, zamieniając nas w kupę złomu. Tym bardziej, że ilość pocisków, jakimi dysponujemy, jest mocno ograniczona.
Ta gra ma w sumie tylko jedna wadę, obniżającą realizm rozgrywki. Jest nią nieskończona ilość paliwa. Potyczki żelaznych potworów nie trwają jednak długo, więc feler ten jest w sumie mało istotny.
Na koniec ciekawostka. Jakiś czas temu wokół gry wybuchła afera. Oprotestowały ją organizacje antyfaszystowskie, twierdząc, że swastyki na burtach czołgów krzewią nazim. Efekt tego jest taki, że swastyki poznikały, a dla zachowania równowagi w wersji konsolowej zrezygnowano jak na razie z czołgów sowieckich.
Fable Anniversary
Platforma: Xbox 360/One
Język: angielski
Cena: od 140 zł
Remake przeboju sprzed 10 lat, który stał się protoplastą całej serii gier osadzonych w świecie fantasy, dających graczowi niespotykaną jak na ówczesnej czasy wolność wyboru. O ich jakości najlepiej świadczy fakt, że w edycji, która właśnie trafia na rynek, zmieniono jedynie silnik graficzny, dostosowując obraz do dzisiejszych standardów. Seria Fable to jeden z klasyków autorstwa Petera Molyneux, twórcy takich przebojów jak „Dungeon Keeper" czy „Populous". Gra wymaga od gracza zarówno częstego korzystania z szarych komórek, ale i zgrabnego obchodzenia się z kontrolerem, dzięki któremu pacyfikujemy hordy przeciwników. W rozgrywce niezwykle istotne jest to, że bohater ma wpływ na to, jak... jest postrzegany pod kątem moralnym. Dobre uczynki mogą wynieść go pod niebiosa w oczach ludu zamieszkującego baśniowy świat, złe zatrzasną z czasem wszystkie drzwi prowadzące do sukcesu.
Joyful Executions
Platforma: Android
Cena: darmowa
Ciężkie jest życie komunisty. A już tym bardziej, jeśli jest się szefem plutonu egzekucyjnego. Niedobory ludzi i amunicji w połączeniu z rosnącymi tłumami przed lufą karabinu potrafią wpędzić w depresję największego gieroja lub... uruchomić w nim żyłkę przedsiębiorczości. W tym drugim przypadku wystarczy pokombinować, czy jedna kula to niezbyt wiele dla jednej ofiary. A może by tak ustawiać je w linii prostej? Można też zebrać większą grupę i obrzucić granatami. Od czego są miotacze płomieni? Myśleć trzeba szybko, bo za niepowodzenie egzekucji sami możemy stanąć pod ścianą. Powyższy purnonsens to kwintesencja gry, które nie jest nowa, ale warto się z nią zapoznać, zanim zniknie ze sklepu Google, tak jak to stało się po protestach z jej odpowiednikiem w iTunes. Koreańska muzyka marszowa, postacie rodem z mangi, grafika żywcem wzięta z komunistycznych plakatów propagandowych wywołują uśmiech na twarzy. Sama akcja do złudzenia przypomina zapomniany rosyjski film pod tytułem „Czekista" i tak jak on jest przerażająca i... nużąca.