Organoleptyczni na tropie
Sznur w dziecięcym telefonie był za długi o niecały centymetr. Ale przedsiębiorcę kosztowało to setki złotych
Państwowa Inspekcja Handlowa, w skrócie PIH, to dla jednych „organ wyspecjalizowany, stojący na straży interesu konsumentów", a dla drugich kolejna państwowa służba, której pracownicy z pasją oddają się nękaniu polskich przedsiębiorców. Działalnością PIH niby kieruje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale ważny jest również fakt istnienia wojewódzkich inspektorów, którzy działają w 16 największych ośrodkach.
Przedsiębiorcy z reguły nie znają nazwiska szefa UOKiK. To dla nich bez znaczenia, że kilka dni temu premier Donald Tusk powołał na to stanowisko byłego dziennikarza Adama Jassera. – Przecież to nie ma znaczenia. Z reguły PIH w jednym mieście kieruje się innymi zasadami niż ta sama inspekcja w drugim. Kiedy rozmawiamy między sobą, nie mamy wątpliwości, że gąszcz przepisów, w którym poruszają się urzędnicy z inspekcji, sprawia im samym trudności w interpretacji. Dlatego inne decyzje będą podejmowali w Lublinie, a jeszcze inne w Gdańsku – przekonuje przedsiębiorca prowadzący hurtownię papierniczą.
Trzy lata jak dla brata
Pani Anna od lat działa w branży zabawkarskiej. W tym czasie rozwinęła sieć swoich punktów, a sprzedawane przez nią produkty można spotkać w hurtowniach, sklepach i na bazarach w całej Polsce. – Mam przegięcie zawodowe w stronę zabawek. Jak tylko znajdę się w jakimś większym markecie, pierwsze kroki kieruję w stronę półek, na których stoją plastikowe samochody, laki czy figurki przedstawiające bohaterów kreskówek – żartuje pani Anna. Mimo wielu lat doświadczeń i głębokiej wiedzy o rynku zabawek na całym świecie właścicielka firmy wciąż nie może sobie poradzić z powtarzającym się od lat mechanizmem stosowanym przez kontrolerów PIH.
Zaczyna się od tego, że panie z inspekcji przechadzają się wśród zabawek i jak najwięcej z nich biorą do ręki, przewracają na różne sposoby, oglądają na wszelkie możliwe strony. – Tylko z pozoru można byłoby dojść do wniosku, że robią to z nudów, dla zabicia czasu albo pokazania przedsiębiorcy, że coś po prostu muszą robić – wyjaśnia pani Anna. Okazuje się bowiem, że procedura dotykania i oglądania zabawek prowadzi do poważnych stwierdzeń. „Organoleptycznie" panie inspektorki stwierdzają, czy zabawka została przez producenta prawidłowo rozpoznana i zakwalifikowana. Na przykład jako nadająca się do zabawy dla dziecka powyżej 3. roku życia. To, co człowiekowi niezorientowanemu w branży może się wydać osobliwe, dla pani Anny jest już rutyną. I nic a nic nie dziwi. – Panie z PIH, jak przyznają, używając własnego doświadczenia i metody organoleptycznej, orzekają, że zabawka nie nadaje się dla dzieci starszych niż trzyletnie. Mimo że ma wszelkie wymagane oznaczenia, a zdanie producenta jest dokładnie odwrotne niż opinia pań z inspekcji – wyjaśnia pani Anna.
Słowo się jednak rzekło... Zabawka musi zostać przekwalifikowana. Sprzedający ją przedsiębiorca powinien też jak najszybciej zająć się procedurą wycofania z rynku tych wszystkich zabawek, które wcześniej wprowadził. Mało tego – również utylizacją odzyskanych egzemplarzy. A do tego zamieszczeniem w kilku gazetach ogłoszeń informujących, że plastikowy telefon czy też samochód ciężarowy nie nadają się dla dzieci powyżej 3 lat. – Przeciwko mnie wszczynane jest również postępowanie administracyjne. Chodzi o to, by wyjaśnić, ile zabawek, które według PIH zakwalifikowano nieprawidłowo, trafiło na rynek. Sprawdzane są dokumenty odprawy zakupu i odprawy celnej, potrzeba faktur korygujących itd. To wszystko kosztuje mnie jako przedsiębiorcę nie tylko mnóstwo czasu, ale również naprawdę sporo pieniędzy, bo same ogłoszenia w kilku gazetach to z reguły niewiele mniej niż 1000 zł – dodaje pani Anna. – To kolejny przykład na to, w jaki sposób instytucje państwowe w Polsce traktują obywateli, a konkretnie przedsiębiorców. Biurokracja i niejasne przepisy, patologiczny system podatkowy i wysokie koszty pracy to główne problemy, które znacząco utrudniają życie polskiego przedsiębiorcy. Zamiast spokojnie prowadzić i rozwijać swoją działalność, przedsiębiorca zmuszony jest poświęcać swój czas i zaangażowania na załatwianie spraw administracyjnych – ocenia Sebastian Brański, rzecznik Federacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw.