Tańszy i lepszy
Jako pierwsi w Polsce mieliśmy okazję przetestować odświeżonego opla merivę. Stworzony na płycie podłogowej popularnej corsy minivan segmentu B ma przed sobą trudne zadanie. Dotychczasowy model był niezłym samochodem, ale rynku nie podbił. Sprzedaż hamowały wyśrubowana cena i starej generacji diesle. To się jednak właśnie zmienia. Nową merivę można nabyć już za mniej niż 50 tys. zł, a nowa gama silników daje produktowi Opla nowe życie.
Co się więc zmieniło? Ogólny kształt nadwozia pozostał prawie niezmieniony. To jednak nie jest zarzut. Zaprezentowany po raz pierwszy w 2010 r. pozostaje bardzo nowoczesny i wyrazisty. Jedyną poprawką jest nowy grill wzorowany na oplu insignii, elegancki, pokryty chromem i z LED-owymi światłami do jazdy dziennej. Wnętrze również pozostawiono bez zmian. I dobrze. Ładne i wykonane z dobrych materiałów robi jak najlepsze wrażenie.
Warto na dłużej zatrzymać się nad nowym sercem merivy. 1.6-litrowy diesel o mocy 136 koni i momencie obrotowym 320 niutonometrów jest dokładnie tym, czego brakowało. Bardzo dynamiczny (9 sekund do „setki"), radzący sobie znakomicie zarówno w trasie, jak i w ruchu miejskim spala zaledwie 4,4 litra ropy na 100 km. Benzynowe silniki też nie zawodzą. Ta sama pojemność 1,4 litra dostępna jest w trzech odmianach. Podstawowej o mocy 100 koni oraz turbodoładowanych 120- i 140-konnych. „Średni" wariant dostępny jest również w wersji dla oszczędnych, z zamontowaną fabryczną instalacją LPG. Nie tylko silniki zasługują na pochwałę. Samochód jedzie pewnie i dobrze trzyma się drogi. Szybkie branie zakrętów nie powoduje nieprzyjemnego przechylania się konstrukcji. Nie jest też ani pod-, ani nadsterowny. Można jedynie zastanowić się nad sensem posiadania niskoprofilowych opon. Na naszych dziurawych drogach lepiej sprawdza się zwyczajne ogumienie.
Oplowski minivan jest unikatowy w jeszcze jednym aspekcie. Chodzi mianowicie o system „FlexDoors", czyli otwierane „w drugą stronę" tylne drzwi. No dobrze. Być może słowo unikatowe to lekka przesada. Takie samo rozwiązanie stosuje bowiem jeszcze jedna marka Rolls-Royce. Trzeba jednak przyznać, że to doskonałe towarzystwo. Funkcjonalność tego rozwiązania ukazuje się najlepiej na ciasnych miejscach parkingowych, gdy trzeba sięgnąć do tylnej kanapy. Kanapa to zresztą dość mylące słowo. Jeżeli akurat nie przewozimy pełnej piątki pasażerów, to środkową część można kilkoma ruchami ręki całkowicie złożyć, a boki rozsunąć tak, by powstały dwa bardzo wygodne fotele. Również inne elementy wnętrza się składają, rozsuwają czy przesuwają, by każdy znalazł odpowiadającą mu pozycję za kierownicą.
Jak na rodzinnego minivana przystało, otrzymujemy też masę schowków pozwalających pomieścić najbardziej potrzebne rzeczy, które akurat musimy mieć pod ręką. Jeżeli cokolwiek zaburza wrażenie absolutnej funkcjonalności, to jest to masa guzików i dodatkowo jeszcze pokrętła na konsoli środkowej. Choć wygląda to dobrze i całkiem elegancko, to potrzeba dłuższej chwili, by nauczyć się, gdzie co można znaleźć. Szczęśliwie umieszczenie poszczególnych elementów jest jednak dość intuicyjne i jak już raz się wszystko wypróbuje, to z dalszą obsługą nie ma najmniejszych problemów.