
Książka miesiąca: Ocaleni od zapomnienia
Po blisko 70 latach znowu zaczęto o nich mówić. Gdy walczyli z radzieckimi enkawudzistami czy polskimi ubekami, nazywano ich „bandytami”. Dziś doczekali się miana „żołnierzy wyklętych”
Wreszcie na poważnie zajęto się losem tysięcy żołnierzy Armii Krajowej oraz oddziałów polskiego podziemia antykomunistycznego. Ostatnio tej tematyce poświęca się więcej uwagi, nie zawsze jednak w dyskusjach używa się rzeczowych argumentów czy niezbitych dowodów. Górę biorą emocje – i to po „obu stronach barykady". Choć oczywiście trudno się dziwić. Wszak tym, którzy hołdowali dewizie „Bóg, Honor, Ojczyzna" nie pozostawiono wyboru (adwersarze obrońców czci „żołnierzy wyklętych" przywołują choćby przykłady rabunkowej działalności tychże oddziałów, które przecież często nie miały za co się wyżywić, ukrywając się po lasach). Ich los został przypieczętowany wraz z oddaniem Polski pod władanie ZSRR – z czym oni nie chcieli się pogodzić.
Oto, jak oceniał tę sytuację kpt. Stanisław Sojczyński ps. Warszyc, dowódca Konspiracyjnego Wojska Polskiego: „Darowano nam Polskę i ustanowiono rządy nad nią, jakbyśmy byli Narodem żebraków, jakbyśmy czekali przez sześć lat wielkich zmagań na koniec wojny z założonymi rękami (...). Dokonano najhaniebniejszej w dziejach profanacji: stworzono sztuczną – jakby w naszych sercach nie żyła prawdziwa – Polskę, która jest usankcjonowaniem wszelkiej podłości, zła i zdrady". W czasie wojny wojska Polski Podziemnej były reprezentantem woli walki i niezłomności całego narodu, wszystkich jego warstw społecznych. Po oficjalnym zakończeniu wojny część społeczeństwa popierała działania „leśnych", część zaś chciała się umościć w nowej rzeczywistości. Autor omawianej książki przekonuje, że „walczący z nową sowiecką okupacją polscy partyzanci podziemia niepodległościowego – nazywani żołnierzami wyklętymi – pozostali sami. Nie przez polskie społeczeństwo zostali wyklęci, ale przez polskich komunistów i Sowietów. Wymazani z pamięci, zaszczuci, torturowani, mordowani...".
Niezłomni nie poddali się bez walki, mimo że 19 stycznia 1945 r. ostatni komendant AK, generał Leopold Okulicki, ps. Niedźwiadek, wydał rozkaz rozwiązania Armii Krajowej. Większość oddziałów, które działały w czasie wojny na terenie Rzeczypospolitej w jej przedwojennych granicach, nie złożyła broni. Przeszły do podziemia – tym razem antykomunistycznego i antysowieckiego (a jeszcze w 1943 r. zdarzały się im wspólne akcje z partyzantką radziecką przeciwko hitlerowcom). Jak podkreśla autor, „po »wyzwoleniu« Polski przez Armię Czerwoną rozpoczęły się masowe aresztowania żołnierzy polskiej armii podziemnej. Ocenia się, że pod koniec 1944 roku liczba zamkniętych konspiratorów wyniosła 20 tys.". Ci, którym udało się uniknąć aresztowania, jeśli tylko mogli, ratowali swoich kolegów: „Według Kazimierza Krajewskiego, w latach 1944–1946 przeprowadzono ogółem 73 akcje (w tym 55 udanych) na więzienia, areszty, obozy UBP i NKWD oraz transporty kolejowe z więźniami. (...) W ich wyniku uwolniono prawdopodobnie około 4000 osób. Działo się to w granicach Polski »lubelskiej«, natomiast należy jeszcze spojrzeć na Kresy, gdzie w 17 akcjach uwolnionych zostało około 300 osób. Do wyżej wymienionych wyliczeń należałoby doliczyć także akcje uwalniania aresztowanych z posterunków MO i UB, z chronionych konwojów i transportów oraz odbijanie więźniów ze szpitali. Najbardziej znaną i spektakularną operacją uwolnienia więźniów UB było rozbicie więzienia w Kielcach, przeprowadzone w nocy z 4 na 5 sierpnia 1945 roku przez oddziały dowodzone przez kpt. Antoniego Hedę ps. Szary. (...) Według źródeł UB uwolnionych zostało 354 uwięzionych (50 zgłosiło się z powrotem), według szacunków kpt. »Szarego« oswobodzonych mogło być nawet 600–700 osób".
Wszystkie wspomniane wyżej akcje okupione były krwią – zarówno po stronie partyzantów, jak i „okupantów". Niestety, zdarzały się też przypadkowe ofiary wśród ludności cywilnej, co UB propagandowo wykorzystywało przeciwko „leśnym". Książka Szymona Nowaka to swoisty hołd dla żołnierzy wyklętych. Zawiera historię działań 22 oddziałów antykomunistycznej partyzantki oraz krótkie biogramy ich dowódców. To syntetyczne i rzeczowe opracowanie kwestii polskiego podziemia w latach 1944–1963. Opowiada o najważniejszych akcjach partyzantów, próbach przedarcia się do amerykańskiej strefy okupacyjnej (by tą drogą dołączyć do polskich wojsk na Zachodzie), walce z komunistami, dramatycznych losach poszczególnych oddziałów – o zdradach, zasadzkach, zatrzymaniach, torturach i śmierci: „Komuniści tak bardzo chcieli wymazać z narodowej pamięci ślady po naszych heroicznych partyzantach, że często nie znamy miejsc spoczynku największych bohaterów. Być może nawet nie ma takich miejsc, gdyż ciał w ogóle nie pochowano. (...) W sierpniu 2013 roku zidentyfikowano m.in. ciała »Łupaszki« i »Zapory«, pochowane w bezimiennej mogile na warszawskich Powązkach".