Perfidne podatki
Nie ma podatków sprawiedliwych ani tym bardziej neutralnych, lecz niektóre z nich bywają szczególnie uciążliwe i odbierają wiarę w ludzi
Podstawowa zasada życia gospodarczego w Polsce polega na tym, iż nie istnieje nic, czego nie dałoby się opodatkować. Żaden nowy produkt, żadna nowa usługa nie uchowa się przed fiskusem, który nie dostrzega nawet swojej własnej absurdalności. Od kilku lat niektóre gminy miejskie (np. Wrocław, Poznań, Koszalin) pobierają podatek „od deszczu”, tj. daninę za korzystanie z miejskich systemów kanalizacyjnych, obliczaną na podstawie powierzchni dachów. Choć mogłoby się wydawać, że pobierając tego typu należność, władza naraża się na śmieszność, z zamiarem wprowadzenia podobnych regulacji nosi się wiele innych gmin. Co prawda w Polsce nie pobiera się jeszcze podatku od uprawiania prostytucji, tak jak w Niemczech, lecz istnieje wiele podatków, których stopień perfidii, absurdu czy też nonsensu woła o pomstę do nieba.Niektóre miasta, na przykład Wrocław, Poznań i Koszalin, pobierają podatek „od deszczu". Absurd? Owszem, ale inne gminy chcą iść ich śladem
Na pewno oszukałeś
Podatek od wzbogacenia, znany jako podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC), to prawdziwa zmora wszystkich kupujących nieruchomości oraz używane auta. Choć jego stawka wynosi najczęściej 2 proc., to potrafi solidnie uderzyć po kieszeni każdego podatnika. Jego najgorszą cechą jest to, że urzędnik ma właściwie nieograniczoną władzę orzekania, jaka jest „rynkowa” cena auta. Wprawdzie rzeczywistą rynkową ceną jest ta, którą ustalili wspólnie nabywca i sprzedawca, ale pracownik urzędu skarbowego zawsze ma prawo uznać, że obywatele, którzy zawarli ze sobą umowę cywilnoprawną, oszukali fiskusa i drastycznie zaniżyli cenę sprzedaży. Rzucając swoje oskarżenie, urzędy skarbowe nigdy nie stosują zasady domniemania niewinności i to podatnik musi udowodnić, że do „oszustwa” nie doszło.
W wyniku płacenia PCC kupujemy gorsze auta oraz nabywamy nieruchomości w gorszym stanie technicznym oraz mniej atrakcyjne, gdyż każdorazowo w naszym budżecie musimy uwzględnić dodatkową sumę, którą zajmuje nam państwo. Ponadto w momencie zakupu nowego przedmiotu nigdy nie możemy mieć pewności co do sumy, jaką przyjdzie nam zapłacić skarbówce, co dodatkowo obniża jakość nabywanych produktów. I wreszcie, choć istnieje oficjalna lista rzeczy, które podlegają temu podatkowi, tak naprawdę jest ona bardzo nieintuicyjna i dlatego obywatele nigdy nie mogą być pewni, czy za dany zakup nie przyjdzie im odprowadzić należności na rzecz fiskusa. Ani tego, kiedy urząd skarbowy zgłosi się ze swoimi zastrzeżeniami.
Za równie wyrachowany można bez wątpienia uznać podatek od spadków i darowizn, który jest o tyle nieprzyjemny, iż najczęściej spotykamy się z nim w wypadku straty bliskiej osoby. Choć ustawodawca uczynił wyjątek dla najbliższej rodziny, to krewni wciąż muszą odprowadzić w skrajnych wypadkach nawet 20 proc. uzyskanego majątku. Oznacza to, że osoby opłakujące stratę bliskich zmuszone są do biegania po urzędach i wypełniania wielu szczegółowych wniosków. Państwo nie ma dla nich ani odrobiny współczucia. Na dodatek podatek od spadków bardzo często oznacza konieczność sprzedaży cennego rodzinnego majątku (np. domu lub innej nieruchomości), gdyż z braku pieniędzy na zapłacenie podatku wiele osób musi spieniężyć nabytek, aby uniknąć komornika.
Od kilku lat istnieje wprawdzie sposób na pewne obejście podatku od spadków i darowizn, jednakże i tak wymaga on spełnienia szeregu warunków, złożenia odpowiednich wniosków i szczegółowej dokumentacji oraz drobiazgowego przestrzegania wyznaczonych terminów. Przepisy dotyczące opodatkowania spadków i darowizn pochodzą jeszcze z 1983 r., co najlepiej świadczy o ich komunistycznym rodowodzie. Można by nawet zaryzykować tezę, że ich celem jest zniszczenie łączących rodzinę więzi oraz nadwątlenie jej podstaw majątkowych. Formalnie Polska nie jest już krajem komunistycznym, ale socjalistyczna obława na podstawową komórkę społeczeństwa wciąż trwa.