
Super-Musk
Elon Musk chce zmienić świat, a emeryturę spędzić na Marsie. Utopia? Bynajmniej. Wiele wskazuje na to, że akurat jemu może się to udać
Rozwój naszej cywilizacji to tak naprawdę zasługa pojedynczych jednostek – geniuszy i wizjonerów, którzy ogarnięci jakąś ideą, często na pierwszy rzut oka zupełnie utopijną, z wielką determinacją dążą do jej realizacji, nie bacząc na konsekwencje i kłody rzucane im pod nogi przez los i zawistnych ludzi. A gdy w końcu osiągają sukces, ludzkość dokonuje olbrzymiego skoku technologicznego lub kulturowego. Co prawda Muskowi, amerykańskiemu miliarderowi o południowoafrykańskich korzeniach i śpiewnym żydowskim imieniu („elon” znaczy „dąb”), daleko jeszcze do osiągnięć Leonarda da Vinci, Edisona, braci Wright czy nawet Henry’ego Forda, ale rozmach i oryginalność jego pomysłów są oszołamijące, a kolejne sukcesy w ich realizacji krok po kroku przybliżają go do panteonu wielkich twórców. Wiele osób porównuje Muska do Steve’a Jobsa – podobnie jak zmarły niedawno charyzmatyczny szef Apple – on również jest wizjonerem zapatrzonym w nowoczesną technologię, a jego wynalazki i idee zawsze mają rewolucyjny potencjał. Śmiem jednak twierdzić, że takie porównanie jest dla Muska deprecjonujące. Nic bowiem nie ujmując geniuszowi Jobsa, dziełem współtwórcy Apple były jedynie innowacyjne komputery lub gadżety elektroniczne, tymczasem Elon Musk stawia przed sobą cele znacznie ambitniejsze. Wystarczy wspomnieć, że jego dwa najbardziej zaawansowane projekty, czyli Tesla Motors i SpaceX, mają na celu wywrócenie do góry nogami całego przemysłu samochodowego i… wysłanie ludzi na Marsa.
Ta niezwykła postać była inspiracją dla Jona Favreau, reżysera dwóch pierwszych części „Iron Mana”. Filmowiec długo zastanawiał się, w jaki sposób pokazać na ekranie komiksową postać genialnego miliardera-wynalazcy Tony’ego Starka. Wówczas Robert Downey Jr., odtwórca głównej roli, zaproponował spotkanie z Elonem Muskiem. I to był strzał w dziesiątkę. – Stark to gość, który sprawia, że rzeczy, które wydają się niemożliwe, urzeczywistniają się, dokładnie tak jak Elon, który często powtarza, że dla niego inżynieria jest bliska magii – wspominał w jednym z wywiadów Favreau. Musk zagrał niewielką rolę w drugiej części przygód Iron Mana, a zdjęcia do tego filmu były kręcone w fabryce należącej do SpaceX. Filmowy Stark do projektowania swoich wynalazków używa trójwymiarowych, zawieszonych w powietrzu hologramów, które sterowane są za pomocą ruchu dłoni. Muskowi tak bardzo się to rozwiązanie spodobało, że postanowił… sam opracować podobne. Jak pomyślał, tak zrobił i od pewnego czasu inżynierowie SpaceX projektują nowe rakiety za pomocą takiego futurystycznego narzędzia.
Wielka przygoda
Elon Musk jest idealistą, który zawsze podkreśla, że realizując swoje największe projekty pieniądze zarabia niejako przy okazji, a główny cel jest bardziej utylitarny. Chodzi o to, by uczynić życie ludzi łatwiejszym, bezpieczniejszym, a w razie śmiertelnego zagrożenia zapewnić ludzkości możliwość ratunku. Ale gdzieś w tle tych wielkich idei jest po prostu dobra zabawa i realizacja młodzieńczych marzeń o sięgnięciu do gwiazd. „Zasadniczo istnieją dwie główne przyczyny, dla których powinniśmy polecieć na Marsa. Pierwsza z nich ma charakter obronny, jest formą ubezpieczenia na życie dla ludzkości, która może zostać zniszczona przez katastrofę w rodzaju uderzenia komety. Drugi powód to fakt, że będzie to najwspanialsza przygoda w dziejach. Osobiście jestem bardziej zmotywowany tą drugą okolicznością – mówił w wywiadzie dla „The Telegraph”.
Niezależnie od motywacji, Musk należy do tej wąskiej grupy osób, która swoje nawet najbardziej śmiałe pomysły z powodzeniem realizuje. Kiedy w 2002 r. za 1,5 mld dol. sprzedał firmie eBay stworzony przez siebie portal PayPal, mógł spocząć na laurach i zostać rentierem, wygrzewającym się na tropikalnych plażach. Tymczasem jeszcze w tym samym roku założył firmę Space Exploration Technologies, czyli SpaceX, której misją było zbudowanie znacznie tańszych niż dotychczas rakiet zdolnych do podróży międzyplanetarnych. Pomysł na tego typu przedsięwzięcie nie wziął się znikąd. Muska mobilizował fakt, że jego wcześniejsza inicjatywa kosmiczna spaliła na panewce. Chodzi o projekt Mars Oasis, czyli pomysł wysłania na Marsa eksperymentalnej szklarni w celu zbadania możliwości wzrostu roślin w kosmicznych warunkach. Okazało się jednak, że koszty samego transportu znacznie przerosły cały planowany na tę inwestycję budżet. To zresztą jeden z podstawowych problemów, ograniczający dziś plany podboju kosmosu – rosnące niebotycznie koszty. Musk postanowił więc je drastycznie obniżyć, a dokonać tego miała właśnie SpaceX. Znajomi i naukowcy pukali się w czoło, jak mała prywatna firma ma poradzić sobie z problememi, których nie potrafiły rozwiązać wielkie państwowe instytucje, takie jak NASA. Dziś już nikt nie kręci z niedowierzaniem głową, a raczej uważnie przygląda się poczynaniom Muska, który w ciągu dekady dołączył do grona tych, którym udało się umieścić kapsułę kosmiczną na orbicie i bezpiecznie sprowadzić ją z powrotem na Ziemię. A jest to grono dość elitarne, obok Muska liczy bowiem jedynie trzy podmioty – USA, Rosję i Chiny.